Anton Jadasch: Robotniczy lider z Lipin. Burmistrz i komunista przez przypadek. Człowiek pogranicza

Anton Jadasch to urodzony w Krapkowicach działacz związkowy, który w 1915 r. zorganizował strajk w zakładach metalowych w Lipinach. O nim m.in. opowiada w swojej nowej książce „Bez pana i plebana. 111 gawęd z ludowej historii Śląska” Ślązak Dariusz Zalega.

W 1888 roku w Krapkowicach w rodzinie robotniczej, polskojęzycznej, choć obojętnej narodowościowo, urodził się Anton Jadasch. Po ukończeniu szkoły ludowej rozpoczął pracę jako metalowiec. W wieku 14 lat wstąpił do pierwszego związku zawodowego i wkrótce zasilił szeregi niemieckiej socjaldemokracji. I wtedy właśnie rozpoczął pracę w zakładach metalowych w Lipinach, gdzie wiosną 1915 roku zorganizował strajk, za co najpierw go aresztowano, a potem skierowano do wojska. Przed frontem uratowała go gruźlica i… rewolucja w Niemczech.

Był burmistrzem Lipin przez kilka miesięcy

Już w listopadzie 1918 roku Jadasch został wiceprzewodniczącym Rady Robotniczo-Żołnierskiej w Lipinach. Przez kilka miesięcy piastował tam zresztą funkcję burmistrza. Radykalizował się na całego – takie były czasy.

Gdy w grudniu 1919 roku wracał z berlińskiego zjazdu rad, przed jego domem czekała wojskowa ciężarówka. Jak wspominał: „24 ludzi z bytomskiej żandarmerii przeszukuje moje mieszkanie i wszystko przewraca. W Lipinach było wtedy 12 setek milicji robotniczej. (…) Gromady robotników z pistoletami w kieszeniach spacerują po wąskich i krótkich uliczkach gminy. Ulica Bytomska zostaje obsadzona przez setki robotników. A teraz poprzez mur na podwórze! W odstępach metrowych widoczna lufa pistoletu i trzonkowy granat ręczny. Komendant żandarmerii blednie. Jako frontowiec widzi natychmiast niemożliwość jakiejkolwiek obrony. W ciągu kilku minut broń znalazła się w rękach robotników. Źle poszło natomiast obydwu urzędnikom kryminalnym, którzy przeprowadzali rewizję. Jeden z nich zniszczył fotografię Róży Luksemburg, która była w mieszkaniu. Gniew ludu wyładował się na miejscu”[i].

W wyniku tych zdarzeń Jadasch został liderem Komunistycznej Partii Górnego Śląska, która – po początkowych sukcesach – rozsypała się w czasie powstań, gdy próbowała zachować dystans wobec Niemiec i Polski.

Jadasch był człowiekiem pogranicza

On sam niezbyt przejmował się swoją narodowością. Był człowiekiem pogranicza. Po podziale Śląska pozostał po niemieckiej stronie, gdzie był liderem wciąż silnych tam komunistów.

W 1924 roku, gdy komuniści odnosili największe sukcesy wyborcze na niemieckim Śląsku, Jadasch został wybrany posłem do Reichstagu, był też radnym w Gliwicach. Pod koniec lat 20. przeniósł się na stałe do Berlina, gdzie angażował się głównie w działalność związkową. Przyczynił się także do powołania Związku Kulturalno-Oświatowego Robotników Polskich w Niemczech, wspierającego wielotysięczne rzesze pracowników z Polski przyjeżdżających tam na saksy.

Po dojściu Hitlera do władzy próbował uciec, ale w lutym 1933 roku został aresztowany w Gdańsku. Zwolniony pod koniec 1934 roku, po dwóch latach przymusowego bezrobocia, schorowany i wycieńczony pracował jako robotnik najemny. Dwukrotnie uwięziono go jeszcze po wybuchu drugiej wojny światowej, był więźniem obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. Po zdobyciu Berlina przez Armię Czerwoną został mianowany burmistrzem dzielnicy Wittenau, która znalazła się w okupacyjnej strefie francuskiej. W czasach NRD był działaczem związkowym. Zmarł w 1964 roku.

To jedna z opowieści zamieszczonych w książce „Bez pana i plebana. 111 gawęd z ludowej historii Śląska”. Jej autor Dariusza Zalega żongluje opowieściami o zapomnianych postaciach, miejscach i wydarzeniach, które – choć pozornie lokalne – wpłynęły na historię nie tylko naszego regionu. To nie tylko opowieść o buntach i strajkach, lecz także (a nawet przede wszystkim) hołd dla Ślązaków i Ślązaczek, którzy nie zginali karku.

[i]F. Hawarenk, J. Wendt (red.), Wspomnienia opolskich komunistów, Instytut Śląski, Opole 1978, s. 71‒72.