Strój szkolny, czyli o mundurkach

Stosunkowo niedawno trafiłem w Internecie na zdjęcie, gdzie pewna ważna osoba podejmuje gościa, który jest także (można powiedzieć) nietuzinkowy w lokalnej hierarchii społecznej. Zdjęcie ujawnia, że gość na spotkanie przyszedł w krótkich porciętach (wszak upał) co pokazało, iż obce są mu zasady stosownego ubioru do danej okazji, sytuacji, czyli dress code. Utwierdziłem się w tym przekonaniu krótko potem, gdy w jednej z galerii zaobserwowałem umówioną z kimś dziewczynę, która była ślicznie ubrana, umalowana. Wreszcie zjawił się „on”. Był w naciągniętej koszulce bez rękawów, krótkich, niezbyt czystych spodenkach i klapkach. Mina dziewczęcia wystarczała za wszelki komentarz. Wytłumaczmy zatem, że dress code to zbiór zasad dotyczących ubioru na konkretne okazje i okoliczności. Pomyślałem, że przecież to wpaja szkoła, gdzie wszak obowiązuje zawsze stosowny strój, a czasami mundurek.

fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Uczniowie w mundurkach szkolnych

Przypomnijmy, że noszenie mundurków szkolnych to już spora tradycja. Jednak nim przejdziemy do historii umundurowania uczniów, wspomnijmy o rozwoju edukacji na obecnych ziemiach polskich. W Prusach i Austrii istniał obowiązek szkolny, w Rosji natomiast już nie. Najściślej o powszechność nauczania dbano na obszarach należących do Prus, a potem Niemiec, gdzie na przełomie XIX i XX wieku uczniami było niemal 100% dzieci. Nieco gorzej było w zaborze austriackim, gdzie edukację podjęło około 85% najmłodszych. Najgorsze wyniki odnotowywano w Rosji i Królestwie Polskim – tam stopień tzw. skolaryzacji ledwie przekraczał 20%. Oczywiście efektem tego był analfabetyzm, a szerszym wynikiem – możliwość manipulowania takim społeczeństwem. Ocenia się, że na ziemiach zaboru rosyjskiego blisko 60% mieszkańców nie potrafiło czytać ani pisać. W Galicji liczba niepiśmiennych wynosiła 40%, a w Prusach nie przekraczała 5%. „Miało to przełożenie na skalę problemu po odzyskaniu niepodległości – według spisu powszechnego z 1921 roku analfabeci stanowili 33% mieszkańców ziem odrodzonej Rzeczypospolitej, a największy ich odsetek zamieszkiwał właśnie Kresy Wschodnie”.

Mundurki szkolne istniały w Polsce od dawna

Przejdźmy teraz do sprawy mundurków, a mundurek szkolny to nic innego, jak „ujednolicone ubranie noszone przez młodzież szkolną”. Mundurki szkolne istniały w Polsce od dawna. Na początku XX wieku na dziewczęcy strój szkolny składała się granatowa bluzka z białym kołnierzem i plisowana spódnica do połowy łydki. Dodatkowo dziewczęta nosiły na głowach kapelusze. Stroje chłopięce przypominały krojem wojskowe mundury ze sztywnym, krochmalonym białym kołnierzykiem.

W okresie międzywojennym wygląd mundurka szkolnego regulowały przepisy danej szkoły, a taki ubiór obowiązywał przede wszystkim w szkołach elitarnych na szczeblu gimnazjalnym, a później także licealnym. Strój dziewczęcy często składał się ze spódniczki układanej w fałdy, bluzki z tego samego materiału z mankietami i wypustkami oraz białym kołnierzykiem. Do tego był granatowy beret lub furażerka. Pończochy wyłącznie ciemne, a palta tylko granatowe.

W święta wymaganym strojem była biała bluzka i granatowa spódniczka. Chłopcy natomiast nosili białe koszule ze sztywnym kołnierzykiem, często również z krawatem oraz palta. W niektórych szkołach dopełnieniem był fartuszek. Mundurki obowiązywały również poza szkołą – albo w formie pełnego stroju, albo jako granatowy lub czarny fartuszek. Reforma oświaty Janusza Jędrzejewicza (lata 1932–33) wprowadziła obowiązek noszenia tarczy szkolnej, jako istotnego elementu mundurka szkolnego.

W tym czasie szkoły wiejskie, ze względu na ubóstwo mieszkańców, nie mogły pozwolić sobie na takie obostrzenia dotyczące strojów. „Część dzieci nie posiadała nawet butów, o schludnym ubiorze nie wspominając. Na wsi jednak również starano się podkreślać przynależność ucznia do danej placówki – poprzez czapki szkolne lub naszywane tarcze z numerem, barwą i często także patronem szkoły”. Na starych, międzywojennych fotografiach pokazujących uczniów z terenu Śląska widzimy też tzw. krzyżaczki, czyli dziewczęce fartuszki na ramiączkach, które krzyżowały się na plecach. Jednak w przeważającej mierze w okresie międzywojennym ubiór szkolny był (z uwagi na biedę) bardzo różnorodny, ale w sumie ubogi, a na pewno staranny. Ponownie odwołując się do dawnych zdjęć, to zauważamy wiele dzieci bez butów.

Mundurki w PRL

Po zakończeniu II wojny światowej mundurki dla chłopców składały się z ciemnoniebieskich garniturów, a dziewczęta obowiązkowo nosiły granatowe fartuszki z białym kołnierzykiem oraz płaszcze i berety również w kolorze granatu. Odzież szkolna obowiązywała nie tylko w szkole, ale również po zakończeniu lekcji, wyjątkiem były jedynie wakacje.

W moich czasach szkolnych, czyli w latach PRL, noszono w szkołach podstawowych bluzki, zwane też fartuszkami, uszyte z ciemnego materiału typu „podszewka”, później z włókien syntetycznych (stylon, nylon) najczęściej w kolorze granatowym. Fachowcy od szycia twierdzą, że „fartuszek chłopięcy przypominał krojem kurtkę „pilotkę” z dwiema kieszonkami na piersi. Dziewczęcy mundurek był dłuższy, ściągnięty paskiem w talii. Wspólnym elementem był biały kołnierzyk przypinany na guziczki”. Fartuszki były łatwe w utrzymaniu i nie gniotły się, ale szycie mundurków szkolnych ze sztucznych materiałów sprawiało, że nie przepuszczały powietrza i nie były zbyt lubiane. Na początku lat 80. XX wieku, z powodu kryzysu i trudności z nabyciem fartuchów, w wielu szkołach zaniechano wymagania jednolitego stroju szkolnego.

Można powiedzieć, że najdłużej utrzymała się wersja tzw. szkolnego stroju galowego, który obowiązywał w czasie ważnych szkolnych wydarzeń, jak np. początek i zakończenie roku szkolnego, uroczyste apele. Obowiązkowe były wówczas ciemne spodnie (u dziewczyn spódnice) i białe koszule (bluzki). Jednak i tu zdarzały się przypadki, że uczniowie przychodzili na takie uroczystości w krótkich, sportowych spodenkach i do tego niezbyt czystych t-shirtach.

Mundurki w świętochłowickim liceum

Mundurki miały się za to dobrze w szkołach średnich. W naszym świętochłowickim LO miały one spokojny i profesjonalnie wyglądający charakter. Ubrania noszone przez chłopców to były: ciemne, granatowe spodnie oraz taka marynarka, do tego niebieska, błękitna koszula i granatowy krawat. W chłodniejszej porze roku na głowach obowiązywały aksamitne granatowe czapki z daszkiem, nad którym przypięta była czerwona mała tarcza. Taka sama, lecz większa przyszyta (nie przypięta) była do lewego rękawa marynarki na wysokości ramienia. Dziewczyny miały tego samego koloru, co chłopcy, spódnice sięgające kolan lub nieco dłuższe i żakiety z odpowiednio przypiętą tarczą. Pod żakietem była zazwyczaj jasna bluzka. Na głowach były granatowe bereciki z okrągła tarczą. Uczniowie szkół technicznych nosili podobne stroje, a różniły je kolory czapek i tarcze.

Potem wszystko się „rozmyło”. Do pomysłu reaktywacji mundurków powrócił minister Roman Giertych w przemówieniu radiowym z okazji inauguracji roku szkolnego 2006/07. Powiedział wtedy: „Serdecznie zachęcam dyrektorów do wprowadzania jednolitego stroju dla uczniów. Mundurki szkolne nie tylko zwiększą bezpieczeństwo w szkołach i wprowadzą ład w ubiorze, ale jestem pewien, że staną się piękną tradycją i dumą każdego ucznia”. Za słowem poszły czyny, ale w rozporządzeniu z 9 lutego 2007 roku mowa była jedynie o „schludnym wyglądzie” oraz „odpowiednim stroju”. Jednak komisja sejmowa pracująca nad ustawą o systemie oświaty zaproponowała przymus mundurkowy. Sejm odrzucił tę poprawkę, a przyjął ją dopiero Senat. Według znowelizowanej ustawy o systemie oświaty z 11 kwietnia 2007 jednolity strój miał obowiązywać w podstawówkach i gimnazjach. W szkołach ponadgimnazjalnych o wprowadzeniu mundurków decydował dyrektor.

„Wygląd mundurka był ustalany lokalnie, co spowodowało, że panowała duża różnorodność stałych strojów w różnych szkołach. W większości szkół „mundurkiem” była jedynie kamizelka lub koszulka wprowadzona jedynie po to, aby wypełnić wymóg zapisany w ustawie”. Na mundurki psioczyli rodzice, narzekali uczniowie, więc już 13 czerwca 2008 roku nowelizacja ustawy zniosła ich obowiązek i pozostawiła swobodę decyzji w tej sprawie szkolnej społeczności, czyli dyrekcji oraz rodzicom uczniów, którzy z czasem wywierali presję i w większości placówek mundurki zniknęły.

„W XXI wieku w Polsce mundurki szkolne królują przede wszystkim w szkołach społecznych, niepublicznych oraz uznawanych za elitarne. Nie przypominają już dawnych bezkształtnych strojów uszytych ze sztucznych tkanin. Szycie mundurków szkolnych odbywa się według projektu wybranego przez dyrekcję, a często także rodziców i uczniów danej placówki. Odzież szkolna wykonana jest z wysokiej jakości tkanin, co sprawia, że jest wygodna i stylowa, a dzieci i młodzież z dumą reprezentują w niej swoją szkołę”. W Świętochłowicach pozytywnie wyróżniają się i pod tym względem uczniowie Zespołu Szkół Salezjańskich.

Mogę tu dodać, że w czasie moich podróży krajowych i zagranicznych zawsze zwracam uwagę na dzieci i młodzież idącą do lub ze szkoły. Zazwyczaj łatwo takich młodych ludzi rozpoznać i to nie po plecakach czy tornistrach, lecz po mundurkach. Ważne, że nie są to uczniowie ze szkół najlepszych, a ze zwykłych placówek (co miałem okazję sprawdzić np. na Litwie, w Turcji czy Republice Południowej Afryki). Tak więc same mundurki uczniów pozytywnie te szkoły wyróżniają.

(map)