Ekipa z „Kochana” w Bieszczadach w dwa tygodnie przemaszerowała 250 km

Koronawirus pokrzyżował w tym roku wiele planów, także tych podróżniczych. Ekipa uczniów i opiekunów „Kochanowskiego w Azji” pod koniec czerwca miała wylecieć na Sri Lankę, jednak zmuszeni zostali do przełożenia wyprawy na przyszły rok. Pozostała tęsknota za podróżami i wakacyjny czas do zagospodarowania. Na wysyp pomysłów nie trzeba było długo czekać.

Młodzi ludzie spakowali plecaki i ruszyli na Główny Szlak Beskidzki. Ten ciągnie się od Wołosatego w Bieszczadach do Ustronia w Beskidzie Śląskim i liczy 450 km. Celem ekipy ze świętochłowickiego „Kochana” było przejście nieco ponad połowę tej trasy. W dwa tygodnie udało się przejść 250 km, od Ustrzyk Górnych do Uścia Gorlickiego, przemierzając pasmo Bieszczad i ponad połowę pasma Beskidu Niskiego! Całą podróż można było śledzić na facebookowym fanpage`u „Kochanowski w Azji”.

- Po trzech miesiącach siedzenia w domu maszerowałem z plecakiem po górach, które dotychczas znałem jedynie ze szkolnych rajdów. Po tym wszystkim, co wydarzyło się w tym roku, to było super odcięcie od problemów wielkiego świata. Mogliśmy podziwiać piękne krajobrazy, poznawać klimatyczne bacówki i schroniska, wieczorem wspólnie usiąść, pogadać czy wspólnie pośpiewać przy gitarze – opowiada przyszłoroczny maturzysta, Grzegorz Niechaj.

- Gdyby pół roku wcześniej ktoś mi powiedział, że w wakacje przejdę po górach 250 km z plecakiem, który ledwo umiem podnieść, to bym nie uwierzyła! - śmieje się licealistka Agnieszka Kochanek. Były momenty, w których chcieliśmy wyrzucić te plecaki w krzaki, usiąść i rozpłakać się, ale nikt się nie poddał i dzielnie szliśmy dalej – dodaje. Kiedy pierwszy raz założyłem swój plecak na plecy, myślałem, że dosłownie zniosę jajo – potwierdza Jarek Lenart. A tymczasem bez większych problemów przetargałem go przez ponad połowę GSB! – dodaje z dumą.

- Wyjazd był także okazją do spróbowania nowych rzeczy: część noclegów była pod namiotami, a w bazach namiotowych kąpiele możliwe były tylko w rzece. Ze szlaku młodzi ludzie z pewnością zapamiętają...błoto. Było go pełno wszędzie, ale teraz wspominam je wyłącznie z uśmiechem – mówi Grzegorz.

- Przejście ponad połowy Głównego Szlaku Beskidzkiego to spore podróżnicze osiągnięcie! Dziennie ekipa przemierzała około 20 km. To było dla nas pewne wyzwanie i myślę, że mamy czym się pochwalić – mówi Jarek. Jesteśmy z siebie bardzo dumni! – dodaje Agnieszka. Wszyscy zgodnie twierdzą, że szybko wrócą w góry. W Bieszczadach zostały do obejrzenia choćby kultowe połoniny, ponieważ w dzień, w który ekipa przemierzała tamte szlaki, panowała kompletna mgła... Na szczęście miłość do gór i podróży nie przemija i nie pokona jej żaden wirus! A za rok ekipa Kochana widzi się na Sri Lance!

Tekst i zdjęcia: Anna Żurek