Energia rośnie

Rozmowa z posłem Grzegorzem Tobiszowskim, wiceprezesem Prawa i Sprawiedliwości, przewodniczącym okręgu katowickiego PiS.

- Największy dziennik w naszym regionie pokusił się o prognozy, co by było, gdyby PiS przejął władzę. Według gazety, Pan zostanie ministrem gospodarki.
- Dziennikarskie spekulacje rządzą się innymi prawami, niż polityczny mechanizm budowania władzy po wygranych wyborach. Cieszę się, że tak napisali, ale medialną „nominację” traktuję w kategoriach docenienia tego, co robię dla naszego regionu oraz dla górnictwa i energetyki.

- Gdyby Pan został faktycznie ministrem, to oprócz gratulacji należą się także wyrazy współczucia. Górnictwo rozłożyło na łopatki już niejednego ministra. A sygnały z tej branży płyną fatalne. W Kompanii Węglowej toczy się wojna „na górze”.
- Nie chciałbym komentować decyzji personalnych w Kompanii Węglowej, ponieważ nie znam przyczyn dla których odwołano poprzednią panią prezes oraz wiceprezesa odpowiedzialnego za sprawy handlowe. Niepokoić mogą natomiast informacje o doniesieniach do prokuratury, które towarzyszyły tym zmianom kadrowym. To jest zły sygnał dla rynków górniczych. Taka sytuacja źle świadczy o właścicielu tej spółki, czyli Ministerstwie Gospodarki.

- Ruchy kadrowe to wewnętrzna sprawa spółki, ale sygnały o zapaści finansowej całej branży, to jest bardzo niepokojąca informacja dla naszego regionu. Dlaczego na całym świecie, nawet w sąsiednich Czechach można zarabiać na węglu, a w Polsce jest problem?
- Niestety, trafnej diagnozy nie potrafi postawić obecny rząd, który przecież odpowiada za tę sytuację.
A skoro nie ma diagnozy, to nie można wystawić recepty. Rząd nie wie, dlaczego węgiel leży na zwałach i co jest najgorsze, nie ma żadnego planu naprawczego.

- Premier Donald Tusk zapowiedział, że polska energetyka musi być oparta na węglu. To jest jakieś światełko w tunelu.
- Szkoda, że premier nie sprecyzował o jaki węgiel chodzi? Czy, aby na pewno o polski? Około 30 procent węgla wykorzystywanego w polskiej gospodarce pochodzi z importu.

- Chce ma Pan zamknąć polski rynek przed importem węgla?
- Nie. Chcę, aby polski przemysł wydobywczy odzyskał stabilność na rynku wewnętrznym i stał się liczącym graczem na rynkach światowych. Ogromny popyt na węgiel generuje energetyka, a zapotrzebowanie na „czarne złoto” będzie rosło. Wynika to także ze zmian cywilizacyjnych, związanych z rozwojem gospodarczym. Musimy odtworzyć moce produkcyjne w energetyce, oparte na węglu kamiennym, a konkretnie na polskim węglu kamiennym. To jest ścieżka, którą możemy sobie utorować stabilność energetyczną i surowcową. Nie da się jednak tego przeprowadzić bez silnego wsparcia ze strony państwa. Obawiam się, że obecny rząd nie potrafi sprostać temu wyzwaniu.

- PiS potrafi?
- Obowiązującą nadal strategię rozwoju przemysłu wydobywczego opracował PiS w 2007 roku. Obecny rząd nie realizuje tych założeń, ale też ich nie zmienia. Jednym słowem, nie robi nic. Sprawą najwyższej, państwowej wagi jest teraz przygotowanie skutecznej, mądrej i możliwej do realizacji strategii na lata 2015 - 2030. U jej podstaw powinna się znaleźć bardzo ścisła koordynacja polityki energetycznej i surowcowej.

- Chce Pan powrotu do ministerstwa górnictwa i energetyki?
- Decyzje ważne dla górnictwa zapadają w kilku ministerstwach, m.in. skarbu państwa, gospodarki, środowiska, a ich interesy nie zawsze są ze sobą spójne. Górnictwo i energetyka są zbyt ważnymi dziedzinami narodowej gospodarki, aby pozwolić sobie na improwizację. W naszym kraju mówi się często, że energetykę i branżę surowcową powinien regulować rynek. Takie podejście jest nieodpowiedzialne. Nigdzie na świecie nie dzieje się tak, że najbardziej strategiczny sektor gospodarki zostaje wypuszczony na wolnorynkowy żywioł. Państwo musi być aktywne i mieć wiodącą, decydującą rolę w kreowaniu polityki energetycznej i surowcowej.