Jak to z Wielkim Postem na Śląsku bywało

Jedni chwalą przeszłość, inni zapatrzeni są w przyszłość. A czy można pogodzić tradycję ze współczesnością? Często się nad tym zastanawiam czytając przeróżne wypowiedzi na portalach społecznościowych. Niedawno musiałem powiedzieć sobie za Cyceronem: „o tempora, o mores”, czyli „o czasy o obyczaje.” A stało się to za przyczyną dwóch tekstów.

fot. pixabay.com
Jak to z Wielkim Postem na Śląsku bywało

Otóż najpierw odczytałem post Bardzo Ważnej Osoby (BWO), która gratulowała miejscowym seniorom udanej potańcówki. Po tym wpisie rozgorzała dyskusja, kolejny raz pokazując brak tolerancji, poszanowania tradycji, jak też umiejętności kulturalnej wymiany poglądów. Potem zaś w popularnym kalendarzu przeczytałem taki żart: „Katechetka na lekcji religii pyta dzieci: - Co robimy, gdy jest post? Jasio się zgłasza: - Lajkujemy i udostępniamy.” Pośmiałem się, a potem wróciłem do postu BWO, bo tu mi już coś nie grało: seniorzy na potańcówce w Wielkim Poście? Mogę zrozumieć, że młode pokolenie nasiąka nowymi, ateistycznymi czasami, lecz starsi, wychowani w innej tradycji? Troszkę to dziwne, więc postanowiłem przypomnieć jak to niegdyś było z Wielkim Postem na Śląsku.

Pogrzeb basa

Na Górnym Śląsku na koniec karnawału o północy przed nadchodzącym postem urządzano „pogrzeb basa”. Instrumenty, skropione wódką, chowano do futerałów, śpiewając przy tym sparodiowane żałobne pieśni. Czynność tę obserwowali przebierańcy tworzący swoisty orszak żałobny. Następnie podawano biesiadnikom podkurek – tradycyjną potrawę postną, składającą się z mleka, jajek i śledzi. Po tym terminie zabawa była zakazana, a kto zakazu nie przestrzegał, tego spotykało nieszczęście.

Zbliżał się Wielki Post, czyli czas w Kościele Katolickim od Popielca do Wielkanocy (niemal siedem tygodni). Dawniej poszczególne niedziele miały swe ludowe nazwy. „Autochtoni na historycznym Górnym Śląsku mówią na owe niedziele: sucho (chudo), głucho (tłusto), czarno, biało (środopostno), marzanno (marzanio) i palmiano (kwietno). Obrzędy ludowe przypadające na okres Wielkanocny obfitują w wiele elementów pochodzących z tradycji kościelnej. Środa Popielcowa (nazywana dawniej Wstępną Środą) otwiera również cykl zwyczajów wiosennych, które kończą Zielone Świątki.

Co ciekawe, na Śląsku popielec (mimo smutnego ceremoniału) uchodził za święto kobiet, w którym „mężczyźni nie mają nic do powiedzenia”.

„Środą Popielcową jest pospolite święto kobiet na Górnym Szląsku – pisał Józef Lompa – albowiem wszystkie, które w tym roku za mąż nie poszły wykupować się muszą. Starsze zbierają kontrybucją i nawet przymus, co na pijatykę obrócone bywa”. Na Śląsku też, popiół ze środy popielcowej rozsypywany był na polach obsianych żytem, co miało zapewnić dobre plony.”

Środa popielcowa

Obecnie w Środę Popielcową nie praktykuje się już żadnych obrzędów ludowych, ale sporo wierzących udaje się do kościoła na nabożeństwo, aby uczestniczyć w ceremonii posypywania głów popiołem. Podczas tego gestu, symbolizującego akt pokuty, ksiądz wypowiada biblijne słowa „Z prochu powstałeś i w proch się zamienisz” oraz „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Proch pochodzi z palm poświęconych w Niedzielę Palmową w ubiegłym roku. W Kościele Ewangelickim okres ten jest obchodzony pod nazwą Czasu Pasyjnego.

Zawsze też na Górnym Śląsku przestrzegano postu w Środę Popielcową i w Wielki Piątek. Rygor był taki, że jadano tylko raz dziennie, a dorośli nie mogli spożywać nawet mleka, później ograniczono to do jednego posiłku „do syta”, lecz bez mięsa. Dawniej codziennymi potrawami w okresie Wielkiego Postu były najczęściej: żur, krupy pogańskie, zupa knulowa, czyli ziemniaczana, gorzka kawa zbożowa, chleb, olej roślinny, kapusta.

„Powszechnym zwyczajem było wyparzanie wszystkich naczyń kuchennych lub szorowanie ich popiołem, aby do pokarmów nie dostała się ani odrobina tłuszczu. Te srogie zwyczaje złagodniały kilka lat przed I wojną światową, ale nadal w powszechnej świadomości uchodziło za grzech objadanie się w dni postne. Dalsze rozluźnienie praktyk postnych nastąpiło po II wojnie światowej, zresztą nie bez przyzwolenia Kościoła.”

Wielki Post na Górnym Śląsku

Wielki Post trwa czterdzieści dni, jest czasem refleksji, wyciszenia i uczynków miłosierdzia. Ma wywołać u wiernych wewnętrzne przemyślenia, pokutę i nawrócenie. Wielu stosuje w codziennym żywieniu specjalną dietę postną, co ma znaczenie oczyszczające tak w wymiarze duchowym, jak i cielesnym oraz ma przygotować wiernych do godnego uczestnictwa w wielkim święcie Zmartwychwstania Pańskiego.

„W okresie wielkopostnym milkły instrumenty, radosne śpiewy, wrzaski i hałas. Nie organizowano zabaw i wstrzymywano się od spożywania alkoholu. Kobiety unikały kolorowych strojów, zakładając skromne i ciemne ubrania. W kościołach milkły organy i dzwonki. Zamiast tego słychać było kołatki.”

Musimy tu dodać, że okres Wielkiego Postu pokrywał się z przednówkiem, kiedy zapasy na zimę kończyły się a nie było jeszcze wiosennych nowalijek. Był to czas, kiedy gospodynie musiały oszczędzać jedzenie, ponieważ niejednokrotnie go brakowało. Na przednówku zbierano i pito chętnie sok z brzozy, zanim pojawiły się na niej pierwsze liście. Nasi przodkowie znali i doceniali zdrowotne właściwości tego słodkawego napoju. Sok z brzozy ma witaminę C (na odporność), wapno (na kości), żelazo (na krew) i magnes (na mięśnie i pamięć), których to witamin i mikroelementów najbardziej brakowało właśnie o tej porze roku. Warto też wiedzieć, że według wierzeń ludowych sok taki działa też dobrze na gojenie ran oraz osłabione po zimie włosy.

(map)

Jan i Maria Krzyżyńscy

Może Cię zainteresować:

Rodzina Krzyżyńskich – o nich warto pamiętać

Autor: Redakcja NGS24

24/03/2023

Świętochłowice Hala Targowa

Może Cię zainteresować:

Łaźnie cieszyły się popularnością. Była taka także w Świętochłowicach

Autor: Redakcja NGS24

17/03/2023