Jedna fundacja, by rządzić całym miastem... Historia świętochłowickiego układu

Obserwując świętochłowicką scenę polityczną ostatnich kilkunastu lat, widać jak na dłoni, że istnieje tu polityczny układ, którego reprezentanci już od 2008 roku starają się o zagarnięcie dla siebie wszelkiej władzy i przywilejów. Mimo, że rządzili przez lata - dziś są na politycznym oucie. Jednak jak donoszą nam życzliwi - trwają już przygotowania, aby utraconą władzę odzyskać. Żeby jednak zrozumieć o co chodzi, należy się cofnąć 12 lat wstecz.

Legio silesia

Wtedy właśnie w jednej z kancelarii notarialnych powstał akt założycielski fundacji "Legio Silesia". Wśród zadań, jakie miała realizować było m.in. krzewienie kultury i historii, edukacja, a także działalność charytatywna. Większość fundatorów stanowią osoby związane ze świętochłowicką polityką i biznesem, ale nie tylko, bowiem znalazło się miejsce dla asystenta europosła z Katowic, posłanki z Chorzowa, a nawet dla dwójki świętochłowickich proboszczów. Co ciekawe - to właśnie w jednej z parafii zarejestrowana została siedziba "legionistów". Trzon tej inicjatywy od początku stanowili trzej znani panowie: prezes Marek Palka - lider świętochłowickiego PiS, wiceprezes Dawid Kostempski - katowicki radny i człowiek Platformy Obywatelskiej, oraz Grzegorz Mika - szef lokalnej telewizji - pomysłodawca i stuprocentowy reżyser tej działalności. Jak się później okaże, komitywa ta na wiele lat umocowała wspomnianych ludzi na najwyższych szczeblach formalnej i nieformalnej władzy.

Liderzy, macherzy i marionetki

Wiele wskazuje na to, że Kostempski wraz z Palką i Miką zaczęli przygotowywać zaplecze do kolejnych wyborów już w 2008 roku. Poza wymienioną trójką fundację tworzyli jeszcze m.in. prominentni dyrektorzy świętochłowickich instytucji kultury i sportu, wpływowy naczelnik jednego z wydziałów Urzędu Miasta, dwoje radnych PiS, a także świętochłowicki krezus specjalizujący się w handlu słodyczami oraz znany z zaradności i kreatywności prawnik. Zacne grono wspierała z poziomu Rady Fundacji, czyli organu nadzoru, wpływowa posłanka PiS-u. To właśnie ci ludzie utorowali później Kostempskiemu - człowiekowi Platformy drogę do władzy. On sam był wtedy w mieście nikomu nie znanym człowiekiem, bez żadnych szans na sukces.

Jednak czy Dawid Kostempski od początku miał być liderem, czy raczej marionetką w rękach twórców fundacji? Dziś zdania na ten temat są podzielone. Kostempski namaszczony jeszcze przez zarząd partii dał twarz i młodzieńczy temperament dla politycznych ambicji tych, którzy tej estymy nie posiadali, ale jednak chcieli rządzić i potrafili zorganizować miasto do wyborów. Dwutorowo prowadzona kampania wyborcza wprowadziła w 2010 roku Kostempskiego na stanowisko prezydenta Świętochłowic, a do rady miejskiej wprowadziła radnych zarówno pod szyldem PiS, jak i PO.

Wiedział o tym Marek Palka, i to jego później, jako lokalnego lidera PiS obwiniano „na mieście” za zawiązanie nieformalnej komitywy z konkurencyjnym ugrupowaniem. Dlatego też Palka, mimo współpracy z Kostempskim wystartował jako kandydat PiS w wyborach na prezydenta, prowadząc jednak swą kampanię w sposób tak irracjonalny, że udało mu się zyskać zaledwie 16% głosów. Jednocześnie stała się rzecz kuriozalna, gdyż na światło dzienne wyszły informacje świadczące, że fundacja "Legio Silesia" wyłożyła własne środki finansowe na kampanię wyborczą jednego z kandydatów na prezydenta. Palka zareagował komunikatem na swojej stronie internetowej, tłumacząc się, że zrobiono to za jego plecami, zaś 30 listopada - tuż przed II turą wyborów prezydenckich na jego stronie pojawiło się pismo z rezygnacją z prezesury w Legio Silesia i ponownym potwierdzeniem zdefraudowania środków na kampanię wyborczą. - Jako Prezes Zarządu Fundacji Legio Silesia nie zgadzam się i nie wyrażałem zgody na działalność polityczną tego podmiotu. Nie podpisywałem też żadnych dokumentów związanych z wydatkowaniem środków fundacji na kampanię wyborczą - napisał w oświadczeniu. Po tym pierwszym konflikcie Palka chwilowo odwrócił się od Kostempskiego i poparł w drugiej turze Rafała Świerka. Ten natomiast z Kostempskim przegrał, zaś na mieście jeszcze długo mówiło się o tym, że faktycznym powodem przegranej Świerka był właśnie mariaż z Palką.

Zazgrzytało, ale nie na tyle, aby robić sobie krzywdę

Jak często bywa w zamkniętych układach, swojemu krzywdy się nie robi, nawet jeśli coś zazgrzyta (chyba że zazgrzyta za bardzo). Marek Palka został w nowej kadencji przewodniczącym Rady Miejskiej, a jego stosunek do Kostempskiego określano raczej jako poddańczy, niż kontrolny. Palka miał spokój zapewniając prezydentowi komfort rządzenia, lokalna telewizja zyskała bardzo dobry kontrakt na obsługę medialną, w urzędzie i w jednostkach gminnych następowała wymiana kadr, a skorzystała na tym większość z podpisanych na akcie założenia fundacji osób. Sprawę wycieku pieniędzy fundacji schowano pod dywan aż do roku 2014 i kolejnej kampanii wyborczej.

Nieco wcześniej Kostempski postanowił jednak się usamodzielnić i zerwał część relacji, jakie łączyły go z legionistami. Skończyły się pieniądze dla telewizji, skończyły się również stanowiska dla części ludzi fundacji. Ówczesny prezydent po trzech latach rządzenia uznał, że czas przestać być marionetką i zacząć rządzić samodzielnie, dlatego w kampanii wyborczej roku 2014 byli przyjaciele z fundacji stanęli już po drugiej stronie wyborczej barykady. To się nie udało. Kostempski wygrał w pierwszej turze, zaś Marek Palka, jako jedyny z politycznej śmietanki i ponownie kandydat PiS na prezydenta poprowadził kampanię jeszcze bardziej irracjonalną, zyskując tym razem najgorszy wynik, bo zaledwie 9,9% i oddając wybory niemal bez walki.

Już w trakcie nowej kadencji w lokalnym PiS zaczęło się dziać źle. Sami działacze zaczęli dystansować się do lidera miejskiego koła. Potwierdzeniem niech będzie fakt, że w 2018 roku - gdy PiS w kraju był na największej fali popularności - Marek Palka do wyborów nie stanął wcale, zaś struktury, które zostawił samym sobie nie zdołały zebrać nawet podstawowej ilości podpisów, aby móc zarejestrować listy wyborcze. Palka w organizacji kampanii nie wziął żadnego udziału. Złośliwi powiedzieliby, że to dlatego, aby czasem PiS nie zabrało wtedy głosów Dawidowi Kostempskiemu.

Czy to koniec?

Żywot Legio Silesia miała zakończyć uchwała zgromadzenia fundatorów z lutego 2012 roku uzasadniając to brakiem środków finansowych na kontynuacje działalności. Próżno szukać jednak śladów tych uchwał w Krajowym Rejestrze Sądowym, choć prawo wymaga, aby organy fundacji i stowarzyszeń na bieżąco informowały sąd o takich zmianach. Czy zatem tajemnicza fundacja faktycznie zaczęła być likwidowana, czy też dalej zakulisowo władała Świętochłowicami lekceważąc swoje formalne obowiązki? W 2014 roku w sprawy rzekomych nieprawidłowości w fundacji Legio Silesia włączył się prezes innej fundacji - "Wspólne Świętochłowice". Jak podawał wówczas "Przegląd Świętochłowicki" Dariusz Jurczyk miał złożyć do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, jednak prokuratura ostatecznie postępowanie umorzyła. Po latach pojawiły się doniesienia, że prawdopodobnie było to efektem wycofania zawiadomienia przez samego zgłaszającego, z którym legioniści obecnie grają w jednej drużynie. Według nieoficjalnych informacji sprawy fundacji od niedawna znów są przedmiotem postępowania, lecz tym razem innych służb...