Nie będzie niczego

Podczas lutowej sesji Rady Miasta prezydent Daniel Beger ogłosił, że Świętochłowice stoją na krawędzi bankructwa i zarządził drastyczny program oszczędnościowy. Póki co, nie będzie żadnych inwestycji, nawet hali sportowej, która znalazła się w jego programie wyborczym. Nie będzie stadionu żużlowego. Miasto rezygnuje z nowoczesnej mijanki, która miała być w 80 proc. sfinansowana ze środków zewnętrznych. Sportowcom obcięto dotacje prawie o połowę. Miejmy nadzieje, że władze w magistracie dostrzegają różnice między zaciskaniem pasa, a głodzeniem miasta.

6cdb4ac6ccf86fc9922b1b1ecf5faa0d XL

Poprzedni prezydent i jego ludzie zapewniają, że z finansami miasta nie jest źle. Obecna ekipa przedstawia świętochłowicką rzeczywistość w apokaliptycznych barwach. Prawda, jak zawsze w takich sytuacjach, leży gdzieś po środku. W ubiegłym roku zadłużenie Świętochłowic wyniosło 38 proc. Nie jest to mało, ale dzwonek alarmowy dla samorządów włącza się przy 60 proc. Jest więc jeszcze spore pole do finansowych manewrów. Obecna ekipa najwyraźniej jednak boi się tej sytuacji i lansuje najprostsze rozwiązanie: oszczędzać i ciąć wydatki.

Szczęściem w nieszczęściu Daniel Beger nie rządzi całą Polską.

Wtedy zamiast „piątek” Morawieckiego i Kaczyńskiego mielibyśmy kadencję państwowej biedy, urozmaiconą ustawicznym lamentem nad rozrzutnością rządu Platformy Obywatelskiej. Niestety, zanosi się na taki scenariusz w Świętochłowicach. Podczas sesji Rady, prezydent Beger zakomunikował, że miasto traci płynność finansową i może skończyć, jak Ostrowice. Przypomnijmy, że chodzi o pierwszą w Polsce gminę, która stała się niewypłacalna i została przejęta przez sąsiednie miejscowości. Media lubią takie smaczki. W ogólnopolskich serwisach od razu pojawiły artykuły okraszone tytułami: „Śląskie miasto bankrutem”, „Świętochłowice znikną z mapy Polski?”. Budowanie aż tak negatywnego przekazu przez obecną ekipę w magistracie jest oczywistym strzałem w kolano. Władze zapowiadają program naprawczy oparty, m.in. na prywatyzacji mienia oraz zwiększeniu dochodów poprzez sprzedaż działek inwestycyjnych. Który biznesmen zostawi chociaż złotówkę w mieście, któremu grozi utrata płynności finansowej? Prezydent Beger zapowiada ostry program oszczędnościowy oparty na rezygnacji ze wszystkiego. Czy taki plan pozwoli rozkręcić koniunkturę w Świętochłowicach?

Drastyczne zaciskanie pasa jeszcze nigdy i nigdzie nie stało się skutecznym bodźcem do rozwoju.

Czy rezygnacja z inwestycji jest w ogóle oszczędnością? Sztandarowym przykładem jest przerwanie remontu miejskiego stadionu. Poprzedni prezydent Dawid Kostempski popełnił w tej sprawie dwa poważne błędy. Po pierwsze nie udało mu się skutecznie przeprowadzić przetargów, aby rozpocząć inwestycję wcześniej, a pamiętajmy, że pierwsze przymiarki były w 2016 roku. I druga sprawa, decyzja o rozpoczęciu remontu tuż przed wyborami była - delikatnie mówiąc - pochopna. Prezydent powinien zaczekać na potwierdzenie mandatu społecznego. Ludzie wybrali jednak Daniela Begera, który zamknął żużlowy kramik, a w długoletniej perspektywie finansowej miasta nawet nie ujął w wydatkach np. kosztów opracowania nowej koncepcji stadionu. Jeżeli chciał w ten sposób zagrać na nosie Kostempskiemu, to mu się udało, ale czy zrobił dobrze miastu? Z suchych komunikatów na stronie internetowej magistratu wynika, że miasto dogadało się z wykonawcą remontu w sprawie zamknięcia inwestycji. Ale to jest informacja techniczna. Wciąż nie wiadomo, ile trzeba będzie zapłacić Mostostalowi Zabrze za zejście z placu budowy. Rezygnacja z kontraktu na 38 mln zł to jedna strata. Są też inne. Tak duże przedsiębiorstwa budowlane mają swój grafik inwestycyjny. Nie da się z dnia na dzień zejść ze stadionu w Świętochłowicach i wejść na murawę w Knurowie. Przez polityczne zawirowania, firma nie dość, że nie zarobiła to jeszcze mogła stracić.

Trudno uwierzyć, że obejdzie się tutaj bez solidnego odszkodowania, które jest przecież na wypadek takich sytuacji zapisane w umowie.

Ofiarą zaciskania pasa padają nie tylko plany Kostempskiego, ale… samego Begera. Obecny prezydent do wyborów szedł z hasłem, m.in. budowy hali sportowej. Na razie można zapomnieć o tej inwestycji i o innych też. Jednym słowem, przez najbliższy czas w Świętochłowicach nie będzie niczego.

Jerzy Filar