Pani nie tylko od wuefu

W poprzednim wydaniu naszej gazety pisaliśmy o wyprawie uczniów świętochłowickiego I Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Kochanowskiego do Malezji i Singapuru. „Szefową” ekipy była nauczycielka wychowania fizycznego, Anna Żurek, która opowiada o sobie oraz o organizacji wypraw w egzotyczne miejsca.

23e58ccd18e32cab182dbd6268a12868 XL

Przede wszystkim edukacja

Jestem nauczycielką wychowania fizycznego, pracuję w I LO od 15 lat i traktuję swoją pracę poważnie. Ruch dla młodzieży jest czymś niezbędnym, ale nie wszyscy chcą to zauważyć, a i sami uczniowie nie przykładają do niego należytej uwagi. A przecież to najlepsza profilaktyka zdrowotna i ona powinna być realizowana na lekcjach wuefu.

W szkole próbuję rozpropagować biegi i rajdy na orientację. Razem z grupą uczniów bierzemy udział w tego typu wydarzeniach. To świetna zabawa i okazja do aktywnego spędzenia wolnego czasu. Od lat współpracuję także z siemianowickim MK Teamem, który organizuje biegi rekreacyjne. Spływy kajakowe i zimowe obozy narciarskie to kolejne moje inicjatywy skierowane do uczniów.

Turystyka dla „wuefisty”

Kiedyś sport oraz turystyka były w jednym resortem i w szkole tak zostało. Organizowanie wycieczek spada zazwyczaj na barki nauczyciela wychowania fizycznego, mnie to nie dziwi, bo na studiach każdy z takim przedmiotem jak „turystyka” się spotkał. Ja to lubię i chętnie udzielam się w tego rodzaju przedsięwzięciach. Jedną z nich jest projekt „Kochanowski w Azji”, który powstał w 2011 roku. Wspólnie z anglistką, Hanną Warwas, zorganizowałyśmy pierwszy wyjazd do Indii i Nepalu. W 2016 roku odbyła się wyprawa do Wietnamu, a w 2017 do Indonezji. W tym roku do Malezji i Singapuru. Nabór odbywa się w sposób - naturalny. Uczniowie wiedzą, że takie wyprawy organizuję i po prostu przychodzą. Grupa nie może być zbyt duża. Niestety istotne są finanse, nikt nas nie sponsoruje, więc każdy musi zebrać sam fundusze na podróż. Młodzi pracują, odkładają, my również, ponieważ opiekunowie też płacą za siebie. Planujemy z rocznym wyprzedzeniem. Jesienią kupujemy bilety, potem powoli przygotowuję całą logistykę. W międzyczasie jeżdżę na prelekcje i festiwale podróżnicze, opowiadając o poprzednich wyprawach. Mieliśmy okazję pokazać się w telewizji, gazetach, radiu, poświęcono nam całą audycję w Radiu Em. To także fajne doświadczenie dla młodzieży. Angażuję ich w przygotowanie koszulek, kręcenie filmików, robienie gazetek. Po każdej wyprawie uczestnicy robią także prelekcję dla uczniów naszej szkoły.

Turystyczna eskapada szkołą życia

Taki wyjazd to duże przeżycie dla uczniów. Zwykle po raz pierwszy wyjeżdżają na tak długo i tak daleko. Muszą sobie sami radzić, zadbać o takie rzeczy jak pranie czy gospodarowanie budżetem. To uczy zaradności i odpowiedzialności. Muszą porozumiewać się w obcym języku, zderzają się z kompletnie inną kulturą, religią. Mają szansę zobaczyć na własne oczy, jak żyją ludzie na przysłowiowym drugim końcu świata, jaki świat jest piękny. Staram się zwracać im także uwagę na ekologię. Odwiedzają piękne zakątki zaśmiecone plastikiem, rafy pełne śmieci... W Malezji dużo rozmawialiśmy o uprawie palmy olejowej i czym to grozi środowisku. Byliśmy też w miejscu, gdzie ratuje się żółwie morskie i widzieliśmy ślady samicy, która w nocy, na plaży złożyła jaja! Dla nauczyciela to piękne przeżycie widzieć, jak młodzi poznają świat, cieszą się podróżowaniem. Staram się im uświadamiać, że powinni doceniać to, że mogą swobodnie podróżować, bo nie zawsze tak było. Póki co, na swojej drodze spotykamy naprawdę fantastycznych ludzi, którzy również budują ten pozytywny obraz świata, który chcę zaszczepić moim uczniom. Ważni są też rodzice, często to oni nakłaniają młodych ludzi do uczestnictwa w wyprawach. Ważne, że wszyscy uczestnicy wracają bardzo zadowoleni i nazywają wyprawy „przygodami życia”. W tym roku mój podróżniczy wychowanek, Kamil Niesporek, który był ze mną w Wietnamie i Indonezji, sam zorganizował wyprawę do Gruzji i Armenii. Jestem z niego bardzo dumna! Podróże to coś wspaniałego, nigdzie indziej nie mamy okazji nauczyć się i doświadczyć tak wiele.

Trzeba tylko chcieć!

Na to wszystko potrzeba dużo czasu i zdolności organizacyjnych. Bardzo pomagają mi rodzice uczniów. Czasem też spotykam się z zarzutem, że to wycieczki dla „bogatych dzieciaków” czy „wybranych”... Jeśli ktoś ma chęci i możliwości, to dlaczego miałby z nich nie skorzystać? Jeśli jeszcze szkoła stwarza taką możliwość, to chyba dobrze. Ja na tym nie zarabiam, taki mam pomysł na siebie jako nauczyciela. A w Beskidy też organizuję wyjazdy. Za niewielkie pieniądze, chodzę z moimi uczniami po górach, jeździmy pociągiem i też jest fajnie.

Z Anną Żurek rozmawiał Tadeusz Piątkowski