Polityczne czystki?

Na wniosek prezydenta Daniela Begera Rada Miejska wygasiła mandaty radnych Dawida Kostempskiego i Bartosza Karcza pod pretekstem, że nie mieszkają w Świętochłowicach. Obaj uznają te zarzuty za absurdalne i zamierzają w sądzie bronić swoich racji.

C66733db6fd9c6779ab24f57f69f5201 XL

Można różnie oceniać działalność Dawida Kostempskiego i Bartosza Karcza. Nie ulega jedynie wątpliwości, że obaj nie znaleźli się w Radzie Miejskiej po znajomości ani z losowania. Wybrali ich ludzie.

Bartosz Karcz jest przewodniczący największego ugrupowania w Radzie. Dawid Kostempski uzyskał jeden z lepszych wyników, a w walce o fotel prezydenta do zwycięstwa zabrakło mu kilkudziesięciu głosów. Kiedyś rządzili, teraz są w opozycji.

To naturalna kolej rzeczy w demokracji.

Te reguły politycznej gry z jakiś powodów przeszkadzają obecnym władzom Świętochłowic. Lutowa sesja Rady Miasta miała być poświęcona sprawom ważnym, m.in. uregulowaniu systemu szkolnictwa, opłacie śmieciowej oraz bonifikacie za wykup nieruchomości z użytkowania wieczystego. Tymczasem prezydent Beger przygotował medialną wrzutkę i uzupełnił porządek obrad o uchwałę wygaszającą mandaty radnych Dawida Kostempskiego i Bartosza Karcza. Pomysł przeszedł, bo obóz władzy ma większość w Radzie. W uzasadnieniu podano, że obaj nie mieszkają w Świętochłowicach. Prawo daje taką możliwość, ale w praktyce jest to prawie martwy przepis i bardzo rzadko wykorzystywany w samorządach. Trudno jest udowodnić, że ktoś gdzieś nie mieszka. Żyjemy w czasach zawodowej i życiowej mobilności. Kto komu zabroni mieć mieszkanie w Świętochłowicach i dom w Katowicach albo innym mieście? „Stałe zamieszkanie na obszarze gminy” jest pojęciem nieostrym, które trudno obronić bądź obalić w sądzie. Żeby na takiej podstawie pozbawić radnego mandatu i tak należy najpierw wszcząć postępowanie w sprawie wymeldowania lub wykreślenia z rejestru wyborów. Dopiero dowody i faktyczne ustalenia zgromadzone w toku takiego postępowania mogą stanowić prawne i merytoryczne podstawy do stwierdzenia wygaśnięcia mandatu. Łatwo przy tym narazić się na śmieszność. Wśród argumentów przytoczonych przeciwko Bartoszowi Karczowi wymieniono, m.in. informację, że przed jego lokalem nie ma licznika gazowego. W czasach kuchni indukcyjnych i przepływowych ogrzewaczy wody taki zarzut brzmi trochę absurdalnie. Są też argumenty „poważniejszego” kalibru. Podobno Karcz ma psa, ale trzeba ustalić, którzy sąsiedzi widzieli lub nie czworonoga. To jeszcze nic. Odrębny wątek tego śledztwa dotyczy pianina Kostempskiego. Na profilu facebookowym jego żony doszukano się informacji o takim instrumencie. Brzmi to wręcz sensacyjnie. Polskie służby specjalne mogą sobie nie poradzić z ustaleniem, w którym mieszkaniu byłego prezydenta znajduje się pianino. Kostempski i Karcz zapowiedzieli, że będą szukali sprawiedliwości w sądzie. Jeśli wygrają - co jest bardzo prawdopodobne - zyskają status niewinnych ofiar politycznej nagonki, a obecne władze zaliczą kolejną, wizerunkową wpadkę. Kiedy informacja o decyzji Rady Miejskiej pojawiła się w Internecie, portale sprzyjające prezydentowi Begerowi oszalały z radości, choć tak naprawdę nie ma się z czego cieszyć. Kostempskiego i Karcza wybrali ludzie i tylko oni powinni mieć prawo do odwołania ich w kolejnych wyborach samorządowych.

Wyprowadzenie opozycji kuchennymi drzwiami nie jest dowodem siły, lecz słabości obecnych władz Świętochłowic.

W tych działaniach nie ma jednak przypadku. Relacje między władzą a mieszkańcami można budować na dwa sposoby. Jeden z nich opiera się na pozytywnej autopromocji, gdzie w centrum uwagi stawia się siebie, a przeciwnicy polityczni spychani są na medialny margines. Prezydent Beger wybrał inną drogę. Prawie wszystko, co robi i mówi, kręci się wokół czarnych charakterów, czyli Dawida Kostempskiego i Bartosza Karcza. Ma to swoje negatywne skutki, bo jeszcze nigdy miasto nie było tak podzielone, jak teraz.

Wystarczyły trzy miesiące, aby w Świętochłowicach wprowadzić atmosferę jakiej doświadczamy jako Polacy, skonfliktowani polityczną wojną między dwoma obozami.

Prezydent Beger powinien głęboko się zastanowić nad tym, jak długo mieszkańcy będą „kupować” taką narrację. Tym bardziej, że granica między dramatem a farsą bywa czasami płynna. Podczas konferencji prasowej w ubiegłym miesiącu, prezydent Beger przedstawił dramatyczny obraz finansów miasta, a media ochoczo podchwyciły ten wątek. Pojawiły się internetowe sondy z pytaniem: czy Świętochłowice powinny zostać przyłączone do Katowic, Chorzowa albo Rudy Śląskiej? Oczywiście, nie było w tym troski o miasto, lecz czysta, medialna kpina. Można jedynie się zastanawiać, czy obecna ekipa w magistracie nie brnie za daleko w tym publicznym biadoleniu. Zadłużenie Świętochłowic jest wysokie, bo sięga 40 proc., ale próg alarmowy dla samorządów zawieszono na poziomie 60 proc. Na razie prezydent Beger wśród sporej części mieszkańców uchodzi za ofiarę polityki swojego poprzednika. Musi jednak uważać, aby z czasem nie był postrzegany, jako „ofiara” w najbardziej potocznym i raczej negatywnym znaczeniu.

Jerzy Filar