Pot, łzy i zgrzytanie zębów

Dla zwolenników prezydenta Daniela Begera zaciskanie pasa jest planem naprawczym. Jego przeciwnicy mają obawy, że jeżeli coś się zaciśnie to tylko pętla.

319a6b58175c8348e5b537a311344d30 XL

29 mln zł pożyczki od Ministerstwa Finansów, zwolnienia wśród pracowników miejskich instytucji, wstrzymanie inwestycji, w tym także realizowanych ze środków unijnych. Tak w skrócie ma wyglądać wychodzenie Świętochłowic z trudnej sytuacji finansowej.

Gazeta trafi w ręce Czytelników, zanim radni zagłosują nad planem naprawczym. Sesja Rady Miejskiej poświęcona tej sprawie odbędzie się 29 kwietnia. Możemy jednak spodziewać się wyniku, ponieważ prezydent ma większość. Poza tym wie, jak wywierać presję na samorządowców. Na profilu facebookowym jego „Przyjaznych Świętochłowic” ukazał się kuriozalny apel: „To będzie egzamin nie tylko na przyzwoitość, ale także egzamin na przydatność radnych w tym zgromadzeniu. Osoby, które świadomie zagłosują przeciw Planowi Naprawczemu czyli przeciw naprawie naszego miasta nie są godne do piastowania funkcji radnego”.

Gdyby taki odezwa ukazała się w przestrzeni publicznej innego miasta, na pewno wybuchłby skandal.

Trudno o lepszy przykład szantażu emocjonalnego. „Przyjazne Świętochłowice” powinny pójść o krok dalej i zaapelować, aby Rada dla dobra miasta zawiesiła swoją działalność i powierzyło los Świętochłowic w ręce prezydenta.

Plan naprawczy jest następstwem decyzji Regionalnej Izby Gospodarczej z 8 marca. RIO odrzuciło prognozą finansową Świętochłowic na lata 2019-2030 przygotowaną przez prezydenta Daniela Begera. On z kolei zrzuca odpowiedzialność na poprzedników, którzy - jego zdaniem - zostawili miasto w finansowej ruinie. Przypomnijmy, że zamieszanie z budżetem Świętochłowic wzięło się z tego, że Dawid Kostempski chciał wypuścić 15 mln zł obligacji. Przegrał wybory, a jego następca odrzucił ten pomysł. W budżecie powstała dziura i RIO nakazało przygotowanie planu naprawczego. Opiera się on na zaciągnięciu kolejnego zobowiązania finansowego. Daniel Beger nie zgodził się na obligacje, ale chce pożyczyć 29 mln zł od Ministerstwa Finansów. Towarzyszyć temu będzie drastyczny plan cięć i wyrzeczeń, którego treść można znaleźć w internecie. Dokument wzbudził sporo kontrowersji. Jego autorzy tak piszą o zaletach Świętochłowic: „dobre skomunikowanie z otoczeniem poprzez przebieg DTŚ, położenie w centralnej części nowo utworzonej Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii, w tym w bezpośrednie sąsiedztwo miast: Chorzów, Ruda Śląska oraz Katowice”. Skąd ten rewolucyjny pomysł, że mamy za miedzą stolicę województwa?

Jak można zaufać autorom planu skoro nie wiedzą nawet, że Świętochłowice nie sąsiadują z Katowicami.

Oczywiście, to może być niezamierzony błąd. Niepokój budzą jednak nie tylko drobiazgi, ale także całościowy przekaz. Sprowadza się on do cięć, oszczędności, zwolnień, rezygnacji z inwestycji. Pracę straci wielu pracowników jednostek miejskich. Redukcje dotkną, m.in. magistrat, Powiatowy Urząd Pracy, placówki oświatowe, ośrodki pomocy społecznej. Doliczyliśmy się przynajmniej 60 osób. Kolejna sprawa to pomysł likwidacji świętochłowickiego PUP i przeniesienie obsługi bezrobotnych do Chorzowa. Pomijamy już fakt, że przyniosłoby to fatalny efekt wizerunkowy. Po dramatycznej konferencji prasowej prezydenta Begera, w której porównał Świętochłowice do gminy Ostrowice zlikwidowanej z powodu długów, od razu pojawiły się spekulacje o przyłączeniu naszego miasta do Chorzowa. Likwidacja PUP wygląda jak wstęp do tego scenariusza. Poza tym, siedziba urzędu została w ubiegłym roku wyremontowana. Podczas kampanii Beger miał do Kostempskiego pretensje o tę inwestycję, ale jest już po wyborach. Za siedzibę PUP Świętochłowice nie muszą się wstydzić.

Cięcia nie ominą kultury.

W skali miasta 633 tys. zł to nie jest wiele, ale zabranie tych pieniędzy placówkom kulturalnym oznacza poważne utrudnienia w funkcjonowaniu Centrum Kultury Śląskiej, Miejskiej Biblioteki Publicznej i Muzeum Powstań Śląskich.

O sporcie pisaliśmy w ubiegłym miesiącu. Kluby ostaną o 411 tys. zł mniej, niż w ubiegłym roku. Dla wielu z nich może to oznaczać zakończenie działalności. Miasto chce też zrezygnować z większości zaplanowanych wcześniej inwestycji, także tych z udziałem środków unijnych, do których trzeba mieć część wkładu własnego. Nie będzie kontrowersyjnego - dla niektórych - remontu stadionu, ale nie powstanie też Mijanka, która poprawiłaby funkcjonowanie układu drogowego w mieście. Drastycznie zmniejszone zostaną środki na remonty dróg, utrzymanie i pielęgnacje zieleni w mieście.

Program naprawczy zawiera sporo wątpliwości.

Wyklucza on, m.in. ponoszenie wydatków na promocję miasta. Jak to pogodzić z bezpłatną gazetą, która ukazała się w ubiegłym miesiącu i gloryfikowała dokonania obecnej ekipy. Jeśli magistrat chce być konsekwentny, po przegłosowaniu dokumentu przez radnych powinien zrezygnować z działalności wydawniczej i ogłoszeń w mediach komercyjnych. Plan jest też niekonsekwentny, bo nie wskazuje miejsc, gdzie są miejskie pieniądze. Wielokrotnie pisaliśmy już na swoich łamach, że zadłużenie lokatorów komunalnych mieszkań sięga prawie 40 mln zł. Dawid Kostempski zgodził się na uruchomienie przez MPGL akcji windykacyjnych, ale nie chciał za bardzo dokręcać śruby, bo dłużnicy są też wyborcami. Niestety, Daniel Beger wchodzi w tej kwestii w buty poprzednika. Nie ma odwagi powiedzieć dłużnikom: zabiorę wam pieniądze, które należą do miasta.

Plan naprawczy zakłada bardzo drastyczne zaciskanie pasa. Trzeba uważać, aby Świętochłowice nie zagłodziły się na śmierć.

Jerzy Filar