Ratujmy klimat, ale nie kosztem ludzi

W imię zielonej rewolucji wielu europosłów natychmiast chciałoby wyeliminować węgiel z gospodarki. Teraz idą krok dalej, bo zaczął im przeszkadzać także gaz. Kiedy Izabela Kloc, europoseł ze Śląska ostrzegła, że blokowanie unijnych inwestycji gazowych wpisuje się w rosyjskie plany wobec Europy, część deputowanych zareagowała bardzo nerwowo. Zabolała ich prawda?

Cef09c4dc3d0d8d265ab7ea9482b510d XL

Jedno z ostatnich posiedzeń Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE) dotyczyło listy Projektów Wspólnego Interesu Unii Europejskiej (PCI). Dla energetycznego bezpieczeństwa Polski jest to temat kluczowy. PCI powstaje co dwa lata. Projekty wpisane na tę listę mogą liczyć na przyspieszoną ścieżkę pozwoleń i lepsze regulacje. To także wstępny warunek do ubiegania się o unijne dofinansowanie. Ostatnia lista powstała w listopadzie 2017 roku. Znalazły się na niej, m.in. połączenia gazowe Polski ze Słowacją, Czechami i Litwą, gazociąg Baltic Pipe oraz rozbudowa terminalu LNG w Świnoujściu. Obecnie trwają konsultacje czwartej listy PCI. Polska jest zadowolona z tych uzgodnień, ponieważ udało się tam zamieścić kolejne inwestycje, jak choćby pływający terminal regazyfikacyjny w Gdańsku, który ma ruszyć za pięć lat. Brzmi to dobrze i optymistycznie, ale do tych planów trzeba jeszcze przekonać europosłów, a z tym nie będzie łatwo.

Obecny Parlament Europejski jest bardziej „zielony” niż poprzedni.

Niektóre grupy domagające się natychmiastowej rezygnacji z węgla w gospodarce teraz do listy „zakazanych” surowców chcą dopisać też gaz.

- W obecnej sytuacji, gdy nowe polityki ekologiczne wywierają ogromną presję na gospodarki krajowe, dla państw takich jak Polska gaz jest jedyną alternatywą na nadchodzące lata. Nie ma wątpliwości, że posłowie o skrajnych poglądach na temat neutralności dwutlenku węgla będą próbowali wykluczyć gaz z listy projektów będących przedmiotem wspólnego zainteresowania. Mogą się oni zaślepiać marzeniami, ale musimy spojrzeć prawdzie w oczy i liczyć się z realiami ludzi, którzy mieszkają w takich regionach jak Śląsk. Utrzymanie gazu na liście projektów musi być naszym priorytetem. W przeciwnym razie służymy bardziej biznesom nowych przedsiębiorstw ekologicznych niż ludziom, których tu reprezentujemy. To jest nieuczciwe, niesprawiedliwe, antyspołeczne i nie bierze pod uwagę bezpieczeństwa energetycznego. To nie ma nic wspólnego z rozwojem zrównoważonym. Naraża nas na utratę niezależności energetycznej i wpycha w objęcia Rosji – powiedziała Izabela Kloc podczas posiedzenia ITRE.

Wystąpienie europoseł ze Śląska wywołało wyjątkową nerwowość wśród części deputowanych choć na dobrą sprawę nie było w tych słowach niczego odkrywczego. O kluczowej i strategicznej roli gazu ziemnego w transformacji energetycznej przekonywała sama Ursula van der Layen, nowa przewodnicząca Komisji Europejskiej.

Transformacja energetyczna i odchodzenie od węgla jest procesem rozpisanym na dziesięciolecia. Błyskawiczna dekarbonizacja, jak chce tego część europosłów, grozi katastrofą gospodarczą i społeczną wielu państw członkowskich, w tym Polski.

Taki scenariusz byłby wstępem do rozpadu Unii Europejskiej.

W tym kontekście zwiększanie roli gazu w koszykach energetycznych nie jest przeszkodą, lecz warunkiem skutecznej walki ze zmianami klimatu. Nie można też zapominać, że większość gazowych projektów z listy PCI to kluczowe inwestycje zapewniające wielu państwom wspólnoty bezpieczeństwo energetyczne. Jeśli tego nie zagwarantujemy, otworzymy się na polityczne i gospodarcze wpływy Rosji. Wielu europosłów, zasiadających w komisji ITRE, nie potrafi albo nie chce tego pojąć. Głoszone przez nich „argumenty” brzmią jak emocjonalne i oderwane od rzeczywistości hasła licealistów strajkujących w obronie klimatu. Trudno jednak posądzać doświadczonych polityków o naiwność. Przeprofilowanie unijnej gospodarki na zielone tory zapowiada się jako największa inwestycja w historii wspólnoty. Ktoś zarobi na tym ogromne pieniądze, a wielu europosłów – świadomie bądź nie – odgrywa rolę politycznych żyrantów tego biznesu stulecia.
Debata w komisji ITRE pokazała, że istnieje realne niebezpieczeństwo zablokowania PCI przez Parlament Europejski. Jeżeli poprzednia lista projektów wzbudziła sprzeciw tylko grupy Zielonych, to w tym roku obecność projektów gazowych jako „sprzecznych z polityką klimatyczną UE” była podnoszona również przez socjalistów, liberałów i skrajną lewicę.

Pokazuje to, że tworzący się obecnie negatywny, polityczny klimat może zmniejszyć szanse wykorzystania unijnych funduszy do rozwoju infrastruktury gazowej w Polsce.

Naszą pozycję negocjacyjną wzmocniłoby jednolite stanowisko krajowej reprezentacji w Parlamencie Europejskim, jak też i ponadgrupowe porozumienie posłów z Europy Środkowo-Wschodniej, z państw, które mają podobny do Polski punkt startowy jeżeli chodzi o transformację energetyczną.

Jerzy Filar