Bartosz Karcz: Świętochłowice nie mają dziś prawdziwego gospodarza

W trzecią rocznicę drugiej tury wyborów samorządowych 2018 roku pytamy lokalnych polityków, jak oceniają stan miasta i jakość zarządzania Świętochłowicami. Swoją opinią o mieście i pracy samorządu podzielił się z nami radny Bartosz Karcz, szef stowarzyszenia „Razem dla Świętochłowic” i były wiceprezydent miasta w latach 2011 – 2018.

Bartosz karcz

Dziś mija trzecia rocznica wyborów samorządowych tej kadencji. Co Pana zdaniem udało się zrobić w mieście na plus, a co wymaga konkretnych działań naprawczych?

Miasto jest niestety bardzo zaniedbane. Ulice są brudne, trawniki są koszone dopiero jesienią, nawet na deptaku nikt nie dba wiosną i latem o nasadzenia kwiatów i elementy małej architektury. Widać, że Świętochłowice nie mają teraz gospodarza, który potrafiłby wymagać od współpracowników i podległych mu służb tego, co jest przecież oczywiste w innych miastach. Jest to dla mnie tym bardziej przykre, że my na Śląsku zawsze dbaliśmy o porządek. U nas dom może być skromny, ale musi być czysty. Teraz jesteśmy chyba najbardziej zaniedbanym miastem w regionie. Ostatnie lata to też zatrzymanie prawie wszystkich inwestycji w mieście oraz paraliż decyzyjny na wszystkich szczeblach samorządu. Obecna władza dużo mówi, a niewiele robi. To konsekwencja braku osób przygotowanych merytorycznie wśród najbliższych współpracowników obecnego prezydenta. Sprawy mieszkańców nie są załatwiane w należyty sposób. To musi się zmienić.

A plusy tej kadencji? Widzi Pan jakieś?

Z dobrych rzeczy należy wskazać, że w ciągu ostatnich trzech lat udało się pozyskać sporą pulę środków rządowych z przeznaczeniem na inwestycje w Świętochłowicach. Te pieniądze obecna władza otrzymała jednak trochę jako kredyt zaufania. Niestety, wspomniana wcześniej słabość kadr kierowniczych może spowodować zagrożenie wydatkowania tych środków w sposób prawidłowy i w terminie. Może się zatem okazać, że z planowanych inwestycji nie uda się finalnie zrobić zbyt wiele.

Jak Pana zdaniem powinna przebiegać współpraca rady miejskiej z władzą wykonawczą? Czy da się współpracować ponad podziałami politycznymi?

Trzeba zrobić wszystko, żeby w sprawach najważniejszych dla miasta taka współpraca była możliwa. Radni Stowarzyszenia „Razem dla Świętochłowic” i Platformy Obywatelskiej już nie raz dali tego dowód. To często wymagało odłożenia politycznych kalkulacji na bok. Oczywiście współpraca Rady Miejskiej z prezydentem byłaby znacznie łatwiejsza, gdyby radni otrzymywali merytoryczne i prawdziwe odpowiedzi na zadawane pytania. Tak niestety dzieje się jednak bardzo rzadko.

Mieszkańcy, którzy obserwują sesje Rady Miejskiej, często mają wrażenie, że aktywność radnych sprowadza się wyłącznie do wąskiej grupy, która wychodzi na mównicę i zadaje pytania. Jaka jest tego przyczyna?

Myślę, że niestety powodem takiej sytuacji jest często bezpośrednie lub pośrednie uzależnienie poszczególnych radnych od prezydenta miasta. Nie jest tajemnicą, że niektórzy radni zawdzięczają Danielowi Begerowi dobrze płatne stanowiska w miejskich spółkach i jednostkach. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Radni mają obowiązek kontrolować działalności prezydenta. Nie mogą być od niego pośrednio lub bezpośrednio zależni.

Wielu mieszkańców często wskazuje, że Rada Miejska od lat przyciąga ciągle te same nazwiska, a młodym i ambitnym osobom trudno jest przebić się do samorządu. Czy Świętochłowice w najbliższej przyszłości mogą być miejscem wymiany kadr politycznych?

Cenię sobie doświadczenie i wiedzę radnych, którzy od lat zasiadają w ławach Rady Miejskiej, ale już dziś mogę powiedzieć, że wśród kandydatów, na których będziemy stawiać w następnych wyborach, znajdzie się sporo młodych i aktywnych osób. Ostateczny werdykt należy jednak do wyborców. Bo to, że wybierają doświadczenie i swoich kandydatów, oznacza, że ci ich nie zawodzą. Tym niemniej „świeża krew” na pewno w tym gremium się przyda.

Kilka dni temu został Pan ponownie wybrany szefem miejskiego koła Platformy Obywatelskiej. Jaka jest recepta świętochłowickiej Platformy na lepsze Świętochłowice?

Nasze miasto ma wiele atutów. Jest położone w samym centrum aglomeracji. Jeżeli będzie mądrze i sprawnie zarządzane, to mieszkańcy szybko poczują poprawę jakości załatwiania ich spraw przez lokalny samorząd. Obecnie mamy do czynienia ze swoistym paraliżem instytucji miejskich. Nawet załatanie dziury w drodze czasem trawa całymi miesiącami, o sprawach większej wagi nie wspomnę. To właśnie efekt słabych kadr zarządzających otoczenia obecnego prezydenta i paraliżu decyzyjnego na wszystkich szczeblach. Świętochłowice nie mogą być miejscem pracy dla przyjezdnych nominatów partyjnych. Obojętnie czy byliby z PiS, czy z PO. Rekomendacją do zajmowania najwyższych stanowisk w mieście może być tylko i wyłącznie dobre CV i chęć do ciężkiej pracy dla Świętochłowic. Najważniejszy jest jednak szacunek dla mieszkańców i ich problemów ze strony osoby, która zajmuje fotel prezydenta.

Gdyby mógł się Pan cofnąć w czasie o kilka lat, jakie błędy własne, a także błędy własnego środowiska politycznego uznałby Pan za decydujące o utracie w 2018 roku władzy przez Pana, ale i przez Pana zwierzchnika - Dawida Kostempskiego?

Każdy z nas może odpowiadać wyłącznie za swoje działania lub zaniechania. Ja w lata 2011-2018, kiedy byłem wiceprezydentem Świętochłowic odpowiedzialnym za inwestycje i drogi. Mimo że nie zdążyłem zrealizować wszystkich swoich zamierzeń, to uważam, że to był czas udany dla miasta w tym obszarze. Udało mi się wraz ze współpracownikami przeprowadzić przebudowę budynku byłej Komendy Miejskiej Policji na siedzibę Muzeum Powstań Śląskich, wyremontować basen na Skałce, zrewitalizować wieże KWK Polska, przeprowadzić kilka termomodernizacji szkół i przedszkoli, wyremontować znaczną ilość ulic w mieście, zmodernizować oświetlenie uliczne, wybudować mieszkania komunalne przy ul. Szkolnej. To wówczas powstały nowoczesne place zabaw i boiska oraz przygotowano dokumentacje przebudowy ul. Łagiewnickiej, oraz pozyskano dofinansowanie z UE na remediację stawu Kalina. To są niezaprzeczalne sukcesy tamtych lat.

O byłym szefie ani słowa?

Nasza współpraca, szczególnie w pierwszej kadencji, układała się dobrze. Później było widać, że decydujący głos mieli inni doradcy, którzy doprowadzili go w miejsce, w którym jest obecnie. A jest poza polityką. Nasze drogi się rozeszły po tym, jak Dawid Kostempski podszył się pod Platformę Obywatelską w ostatnich wyborach parlamentarnych. Było to działanie nieetyczne, które w efekcie dało PiS mandat senatorski w tym okręgu. Warto o tym pamiętać.

Siłą rzeczy, następne pytanie musi dotyczyć politycznej przyszłości Bartosza Karcza. Czy planuje Pan kolejny start w wyborach na prezydenta Świętochłowic?

To nie jest łatwa decyzja, jeszcze jej nie podjąłem. Kampania wyborcza wymaga bardzo dużego zaangażowania. Odstawienia na boczny tor spraw zawodowych i prywatnych. Chyba dla nikogo w mieście nie jest jednak tajemnicą, że faktycznie z wielu środowisk napływają sugestie, że powinienem wystartować w wyborach prezydenckich. Faktycznie zależy mi na mieście, a także na jego rozwoju i poprawie warunków życie mieszkańców. Trzeba jednak powiedzieć sobie jasno, że ona nigdy nie nastąpi, jeżeli na stanowisku prezydenta nie będzie osoby przygotowanej merytorycznie do pełnienia tej funkcji. Ważne znaczenie ma też charakter przyszłego prezydenta. To nie może być osoba konfliktowa, która nie znosi krytyki, a jej decyzje opierają się wyłącznie na impulsach, w całkowitym oderwaniu od merytoryki.

Na koniec pytanie, którego zapewne się Pan spodziewa, i które również nurtuje wielu mieszkańców. Jak wygląda dziś temat zamieszkania Bartosza Karcza w Świętochłowicach? Czy Pan naprawdę tu mieszka?

Dziś ludzie są bardzo mobilni zawodowo i społecznie. Pracuję w kilku miejscach i z tego powodu muszę umiejętnie dzielić swój czas. Świętochłowice są jednak tym, w którym spędzam go bardzo dużo. Są tym, w którym mieszkam. Ostatecznie orzekł tak przecież sąd. Jak Państwo pewnie pamiętają, na początku kadencji próbowano temat mojego zamieszkania wykorzystać w walce politycznej, próbując na tej podstawie wygasić mi mandat radnego. Ta próba wyeliminowania mnie ze składu Rady Miejskiej obecnej władzy się nie udała. Zainterweniował sam Wojewoda Śląski – organ nadzoru prawnego, który unieważniał uchwałę podjętą w tej sprawie. Prezydent dalej nie dawał za wygraną, próbując kwestionować moje miejsce zamieszkania. Przegrał jednak przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Gliwicach i Naczelnym Sądem Administracyjnym w Warszawie. Wojewoda i Sądy wszystkich instancji orzekły, że to ja miałem racje. A tak od strony osobistej to Świętochłowice są dla mnie tym jedynym miejscem, o którym myślę jako o domu. Każdy z nas ma takie miejsce, które darzy tą największą sympatią. Którego sprawy, problemy, historia i przyszłość są mu bliskie. Dla mnie są to właśnie Świętochłowice.

To jest miejsce wspomnień z dzieciństwa. Wyprawy do mojego ojca do pracy na Kopalni Polska. (był tam kierownikiem robót). Do dziś pamiętają o nim jego byli koledzy z pracy.

Dziękujemy za rozmowę.