Chrzest i chrzciny – dawniej i obecnie

Gdyby porównać obecny obrzęd chrztu z tym sprzed lat, to nie zauważymy zbyt wielu różnic. Sam chrzest bowiem, czyli obrzęd oczyszczenia z grzechu pierworodnego poprzez polanie dziecka wodą święconą, jest taki sam. Zmieniły się natomiast chrzciny, czyli uroczystość odbywająca się po chrzcie dziecka, aby uczcić to wydarzenie. Wyczytałem, że zazwyczaj „rodzice decydują się na chrzest dziecka po szóstym tygodniu jego życia, po pierwszych ważnych szczepieniach i nie później niż w pierwszych miesiącach życia dziecka, bo wtedy jest szansa, że prześpi on na rękach całą ceremonię”. Faktycznie, jest to istotny argument.

fot. pixabay.com
Chrzest

Obecnie już matki nie przestrzegają tzw. czasu połogu, który dawniej eliminował kobietę z udziału w życiu religijnym, kontaktach towarzyskich, uroczystościach. Przesąd głosił, że nie mogła też przebywać w ciemności, gdyż to sprzyjało duchom i wszelkim mocom nieczystym, a szczególnie porońcom, czyli demonom powstałym z poronionych płodów lub dzieci martwo urodzonych. Wierzono bowiem, że do kobiety w połogu diabeł ma przystęp, gdyż uchodziła wówczas za nieczystą, a oczyszczał ją kościelny wywód, który następował w sześć tygodni po porodzie.

Przed chrztem był wywód

„W rytuale Kościoła rzymskokatolickiego wywód był przede wszystkim uroczystym błogosławieństwem położnic. Podczas uroczystości kobiety klęczały na schodach wiodących do kościoła i tam słuchały mszy świętej, trzymając w rękach zapaloną święcę i różaniec. Po ceremonii kobieta zwyczajowo odwiedzała sąsiadów na znak, że skończył się dla niej okres osobliwej kwarantanny i wraca do zwykłego życia, codziennych zajęć i ludzi.” Obecnie wywód odszedł już w zapomnienie.

Po wywodzie następował najważniejszy obrzęd, czyli chrzest kościelny połączony z uroczystością nadania imienia. Chrzest był zazwyczaj po wywodzie, ale jeśli dziecko było chorowite, starano się ochrzcić je po urodzeniu. Uważano bowiem, że gdyby dziecko bez chrztu umarło, „jego biedna duszyczka musiałaby błąkać się po świecie, daremnie prosząc o święty sakrament.”

Kiedyś dziecko niesiono do kościoła owinięte tylko płachtą, specjalnych strojów na chrzest nie było. Do ubrania niemowląt nie wolno było niczego przepinać ani przyszywać, gdyż można przez to „zaszyć: jego zdolności i pamięć”. W uroczystości chrztu doniosłą rolę spełniali zawsze rodzice chrzestni, zwani kumami, kumotrami, patkami albo trzymaczami. Zaproszenia w kumy nie wolno było odmówić, bo dziecko mogłoby przez to zachorować a nawet umrzeć.

Podczas chrztu obserwowano zachowanie dziecka

W kościele podczas ceremonii chrztu obserwowano zachowanie dziecka. Jeśli było ruchliwe i krzyczało, mówiono, że będzie się dobrze rozwijać i zdrowo chować. „O dzieciach spokojnych szeptano, że pewnie przeniosą się na tamten świat. Gorszym jeszcze znakiem, zapowiadającym rychłą śmierć niemowlęcia, było zgaśnięcie świecy trzymanej przez matkę chrzestną.” Te przesądy także poszły w zapomnienie, za to wielu praktykuje jeszcze wypowiadanie (po powrocie z kościoła) formułki „Wzięliśmy ci matko poganina, przynosimy ci chrześcijanina”.

Z czasem zaczęły pojawiać się prezenty od chrzestnych. Dzieci otrzymywały np. sztukę cienkiego, białego płótna, perkalu, batystu, srebrne monety, woreczek z pieniędzmi, koszulki uszyte własnoręcznie przez chrzestną, medaliki z łańcuszkiem i inne symbole religijne. Często też dostawały prezenty na wyrost np. skórzane buciki, materiał na ubranko, co było niezwykle cenione w biedniejszych rodzinach. Natomiast u bogatych rodzin dzieciom dawano np. srebrne sztućce z wygrawerowanym imieniem i datą chrztu, biżuterię, legaty pieniężne.

Praktykowano także, że każdy gość obecny na chrzcie wkładał dziecku w poduszkę pieniądze. Wszystkie te dary miały zapewniać dziecku dobry życiowy start, a w dalszych latach powodzenie, dostatek, szczęście. Wierzono, że dziękowanie za dary mogło sprowadzić na chrześniaka choroby i nieszczęścia, dlatego unikano tej formy. Współcześnie obdarowywanie dziecka biżuterią, pieniędzmi jest praktykowane w rodzinach romskich.

Dawne chrzciny były skromne

Dawniej przyjęcie, poczęstunek czyli impreza zwana chrzcinami nie była wystawna. „Nie było ani tańców, ani muzyki, mówiono bowiem, że: „chrzciny grane będzie dziecko opłakane.” Wypijano jednak za zdrowie chrześniaka, częstowano różnymi trunkami, a za przekąskę było ciasto, chleb czasami kiełbasa. „Nie była to jednak długotrwała uczta. Wszyscy wiedzieli, że matka dziecka w dniu jego chrztu, jeszcze słaba i wyczerpana, nie jest w stanie przygotować sutego poczęstunku ani podejmować gości.”

„Wszystkie te zwyczaje, najdłużej utrzymywały się na wsi – uważa Aleksandra Szymańska, a potem pod wpływem Kościoła otrzymały nową chrześcijańską interpretację”, jak np. biała szatka do chrztu, która jest symbolem czystości, niewinności oraz przynależności do Chrystusa.

Chrzest jest najważniejszym sakramentem w Kościele katolickim. Bez świadectwa chrztu nie jest możliwe przyjęcie jakiegokolwiek innego sakramentu. Przed ochrzczeniem dziecka należy dostarczyć niezbędne dokumenty, o których informacje uzyskać można w kancelariach parafialnych. Tam też dowiadujemy się o warunkach, jakie muszą spełnić rodzice chrzestni. Co zaś do przyjęć z okazji chrztu, to krótko mówiąc, zazwyczaj odbiegają od skromności sprzed kilkudziesięciu lat.

Świecki chrzest

Wielu rodziców decyduje się na ochrzczenie dziecka nie ze względu na poglądy religijne, a z braku alternatywy. Chcą godnie powitać nowego członka rodziny, więc organizują tradycyjne chrzciny. Odpowiedzią na ich oczekiwania może być coś na wzór amerykańskiego „naming party”, czyli uroczystości nadania imienia. W latach siedemdziesiątych XX wieku władze Polski Ludowej próbowały narzucić obywatelom świętowanie przełomowych momentów ich życia w świecki sposób, wolny od tradycji chrześcijańskiej.

W urzędach stanu cywilnego zaczęto organizować propagandowe uroczystości będące odpowiednikami chrztu, a także pierwszej komunii świętej i bierzmowania. Niemowlakom nadawano uroczyście imiona, a zamiast rodziców chrzestnych byli honorowi opiekunowie, nierzadko sekretarze partii. Dziesięciolatków pasowano na młodzików, a 18-latkom z pompą wręczano dowody osobiste i mianowano na obywateli PRL.

Wreszcie nowożeńców namawiano do składania kwiatów np. pod Pomnikiem Walki i Pracy. Z oferty komunistów korzystali zarówno niewierzący jak i ci, którzy chrzcili swoje dzieci w kościołach, gdyż bali się utraty przywilejów w pracy albo skusili się na książeczkę mieszkaniową lub inne deficytowe dobra materialne.

Maria Lipok-Bierwiaczonek nie ma wątpliwości, że świeckie ceremonie miały swój ideologiczny podtekst. W podobny sposób laicyzowano inne uroczystości religijne. W Urzędzie Stanu Cywilnego w Świętochłowicach te świeckie obrzędy także były, lecz skończyły się wraz z upadkiem komunizmu w kraju.

(map)