Referendum Świętochłowice. Podpisałeś listy poparcia? Twoje dane mogą nie być bezpieczne

Wielki problem mogą mieć mieszkańcy Świętochłowic, którzy podpisali listy poparcia dla inicjatywy referendalnej, jaką w 2020 roku zamierzała przeprowadzić grupa mieszkanek Świętochłowic. Po nieudanej akcji listy z podpisami i danymi osobowymi miały być zniszczone, jednak dziś do sieci wypłynęły zdjęcia, które dokumentują, że najpewniej do tego nie doszło. Te dane mogą znajdować się w niepowołanych rękach.

Wyciek

Referendum miało odwołać obecnego prezydenta Świętochłowic

Od początku było wiele niejasności. Przypomnijmy, że taka inicjatywa została powołana w styczniu 2020 roku. Grupa nikomu nie znanych kobiet ogłosiła się komitetem referendalnym z zamiarem odwołania urzędującego prezydenta Świętochłowic. Ich liderka miesiąc później ogłosiła rezygnację, wskazując na polityczne naciski, którym była poddawana ze strony środowisk zarządzających do 2018 roku miastem Świętochłowice. Przeprosiła wówczas Daniela Begera za swoje działania, a sama inicjatywa umarła w marcu 2020 roku.

Komuś zależy, aby pokazać, co tam się działo

Od kilkunastu tygodni na portalu Facebook funkcjonuje strona o nazwie "Szokujące w Świętochłowicach" prowadzona przez jednego z uczestników tej akcji referendalnej. Udostępniane są tam materiały szczegółowo opisujące prowadzone podczas akcji działania. Pisaliśmy już o zamieszczonej tam korespondencji, z której wynika, że za organizacją całej akcji prawdopodobnie stoi były włodarz miasta Dawid Kostempski. Zdjęcia z poleceniami działań, jakie wydawał członkom tej grupy raczej nie pozostawiają złudzeń. Okazuje się jednak, że to nie wszystko, mogło bowiem dojść do nieuprawnionego posiadania danych osób, które pisemnie poparły tę inicjatywę.

Mogło dojść do wycieku danych

Dziś opublikowane zostały zdjęcia list poparcia, które zgodnie z kodeksem wyborczym po zakończeniu akcji powinny zostać zniszczone. Mówi o tym artykuł 14a Ustawy o referendum lokalnym. Zniszczenie kart powinno nastąpić nie później niż po 3 dniach od upływu terminu, o którym mowa w art. 14 ust. 1. Protokół potwierdzający zniszczenie kart inicjator referendum powinien niezwłocznie przekazać radzie jednostki samorządu terytorialnego, a w przypadku referendum w sprawie odwołania organu samorządu terytorialnego – komisarzowi wyborczemu. Do tego jak widać nie doszło. Takie listy nie mają prawa być nigdzie przechowywane, ponieważ grozi to wyciekiem danych. Jest to szczególnie ważne wobec faktu, iż w 2020 roku członkowie komitetu zapewniali, że zebrane podpisy zostały zniszczone. Okazuje się, że informacja ta mogła być fałszywa.

Każdy ma prawo do sprawdzenia, co się dzieje z jego danymi

Każdej z osób, która złożyła swój podpis i udostępniła dane na liście poparcia przysługuje możliwość zwrócenia się o wyjaśnienia do Komisarza Wyborczego. Jeśli zarzuty o nieuprawnione posiadanie danych kilku tysięcy mieszkańców Świętochłowic okażą się prawdziwe, może dojść do niespotykanego na skalę miasta skandalu. Każda tego typu inicjatywa może spalić przez to na panewce, bo nikt o zdrowych zmysłach nie podpisze się już na żadnej kolejnej liście, ryzykując wyciek swoich danych nie wiadomo gdzie, i nie wiadomo komu. Zaś inicjatorki referendum mogą mieć naprawdę wielkie problemy.