Służbę wojskową odbywali w kopalniach. Bywało tak również w Świętochłowicach

Powoli w zapomnienie idą tak liczne kiedyś na Śląsku kopalnie. Nie pamięta się też o tym, że po zakończeniu II wojny światowej pracowali w nich ludzie często nie predysponowani do bycia górnikiem, a którzy znaleźli się w kopalniach w ramach służby wojskowej.

Foto-Polska.ord (Jan R.)
Kopalnia polska świętochłowice

Powojenna Polska odbudowywała kraj. Surowcem strategicznym potrzebnym do realizacji zadań gospodarczych był węgiel kamienny, który znajdował się głównie na Śląsku. „Problemem okazało się jednak jego wydobycie, które wobec ówczesnych zapotrzebowań było niewystarczające. Nasz kraj po zakończeniu wojny znalazł się w strefie wpływów ZSRR, który wymógł na Polsce podpisanie 16 sierpnia 1945 roku niekorzystnej umowy gospodarczej. Zakładała ona dostarczanie do ZSRR węgla kamiennego po umownej cenie 1 $ za tonę. Potrzeby gospodarki narodowej w okresie odbudowy oraz konieczność wywiązywania się z umowy węglowej zmuszały do zwiększenia wydobycia mimo braku technicznych środków.” Odczuwano brak ludzi, wszak spustoszenie poczyniła wojna, a po jej zakończeniu deportacje śląskich górników w głąb ZSRR. Najnowsze ustalenia dr. Dariusza Węgrzyna precyzują ilość Ślązaków wywiezionych do związku sowieckiego na 46200 osób.

Władze naszego kraju problem próbowały rozwiązać zatrudniając w kopalniach jeńców niemieckich, których liczba w kwietniu 1947 roku osiągnęła 28 tysięcy. Potem jednak zaczęto ich zwalniać. Potrzebowano około 60 tysięcy ludzi.

Już w 1947 roku zrodził się pomysł stworzenia batalionów roboczych. „Częściowo problem rozwiązano stwarzając 27 stycznia 1948 roku Powszechną Organizację „Służba Polsce” – paramilitarną organizację skupiającą dorastającą młodzież, która wówczas na wielkich placach budowy socjalistycznej Polski pomagała w realizacji zadań planu 3-letniego. Pobór do 10 brygad nastąpił 27 kwietnia, by 2 maja mogły już rozpocząć pracę w kopalniach węgla kamiennego”, pisał Andrzej Kubica w pracy „Wojskowe bataliony górnicze 1949–1959.”

W 9 Zeszycie „Świętochłowic i świętochłowiczan” Jerzy Obrzeżgiewicz (mieszkający w Świętochłowicach dawny żołnierz-górnik) pisze: „Sprawa powoływania do pracy w górnictwie żołnierzy została przedstawiona na odprawie kierowniczego aparatu polityczno – wychowawczego przez I Wiceministra Obrony Narodowej, a jednocześnie Szefa Głównego Zarządu Polityczno-Wychowawczego gen. bryg. Edwarda Ochaba 25 lipca 1949 roku.” Ówczesny marszałek Rokossowski sprecyzował kryteria poboru do Batalionów Pracy w kopalniach. Mamy tam m.in.: pochodzenie społeczne, oblicze polityczne i moralne oraz przeszłość polityczną rodziny poborowego, jego wrogie ustosunkowanie do obecnej rzeczywistości, to że rodzice, rodzeństwo lub żona byli karani przez organa Polski Ludowej za przestępstwa polityczne, kazał powoływać osoby, które utrzymywały kontakt z członkami najbliższej rodziny pozostającej w krajach kapitalistycznych i zajmującej wrogą postawę wobec Polski Ludowej, nakazywał brać do służby tych, którzy byli skazani w Polsce Ludowej za przestępstwa o charakterze politycznym, społecznym oraz są pozbawieni praw obywatelskich.

W sumie w latach 1949-1959 skierowano do pracy w śląskich kopalniach węgla i wydobycia rud uranu ponad 200 tysięcy poborowych, a w samym tylko 1951 roku pracowało w kopalniach ponad 55 tysięcy żołnierzy. Wg niepotwierdzonych danych w kopalniach poniosło śmierć około 1000 żołnierzy, a kilkanaście tysięcy zostało kalekami.

Wspomniany Obrzeżgiewicz jako poborowy trafił do Jednostki Wojskowej 2270 w Bytomiu. „Już w trakcie szkolenia rekruckiego odbyły się nasze pierwsze zjazdy na dół do pracy w ścianie wydobywczej w kopalni „Łagiewniki”. Po miesięcznym przeszkoleniu i złożonej przysiędze wojskowej, zostaliśmy skierowani do KWK Prezydent w Chorzowie. Jednostka wojskowa 3207, 9 Batalion Pracy, była zlokalizowana w kilkunastu drewnianych i murowanych barakach znajdujących się naprzeciwko kopalni, po drugiej stronie ulicy T. Kościuszki, gdzie obecnie znajduje się osiedle mieszkaniowe. W skład jednostki wchodziło 5 kompanii, a każda kompania liczyła po kilka plutonów, czyli w sumie było nas około 1000 żołnierzy. (…) Pracowaliśmy w oddziale VI, który prowadził eksploatację w dwóch pokładach: 501 tzw. Gerlah o wysokości około 6 m. i 504 tzw. Heizman o wysokości ok. 3,5 m.(…) W tym czasie wymyślono idiotyczną organizację pracy w ścianach, która polegała na ścisłej specjalizacji. Była brygada wrębiarzy, którzy tylko za pomocą wrębiarki podcinali caliznę węglową, brygada wiertaczy i strzałowych tylko urabiali węgiel, brygada ładowaczy – wybierali węgiel ładując na przenośnik i obudową zabezpieczali strop, brygada przekładkarzy - przekładali przenośnik ścianowy bliżej czoła ściany i brygada rabunkarzy, którzy z pola zawałowego wyciągali zbędną obudowę i powodowali załamywanie się stropu, bo eksploatacja była prowadzona na zawał. Praca na ścianie trwała 24 godz. na dobę. Były to ściany wojskowe, a poszczególne brygady, w zależności od potrzeby, zjeżdżały na dół na polecenie oficera dyżurnego, który był w ścisłym kontakcie z dyspozytorem kopalni. Zjazd odbywał się o dowolnej godzinie w dzień i w nocy, w zależności od przebiegu prac w ścianie na dole. Zdarzało się np., że ładowacze zjechali na dół, aby wybierać węgiel, a tutaj awaria – zerwał się łańcuch od przenośnika ścianowego. Usuwanie takiej awarii trwało zazwyczaj bardzo długo, żołnierze byli wtedy na dole po kilkanaście godzin, a były przypadki, że i powyżej dwudziestu godzin. Zwożono im posiłki na dół, bo nie mogli wyjechać z dołu dopóki nie wybrali węgla i nie zabezpieczyli obudową stropu. (…)

Jeżeli chodzi o teren Świętochłowic to tutaj znajdowała się, zlokalizowana przy KWK „Polska”, jednostka wojskowa nr 2508, (19 Górniczy Batalion Pracy), a żołnierze z tej jednostki byli dowożeni samochodami także do pracy w byłej KWK „Śląsk”. Na terenie jednostki wojskowej znajdowały się 4 kompanie, czyli w sumie około 700 osób.”

Ostatni Górniczy Batalion Pracy rozwiązano w 1959 roku. Przy zwalnianiu do cywila przypominano, że nie wolno nikomu nic o takiej służbie wojskowej przekazywać, gdyż prawda o żołnierzach-górnikach była ukrywana przez władze PRL. Wyszła na jaw dopiero w roku 1990, a w roku 1991 rozpoczęto rejestrację żyjących, byłych żołnierzy-górników. Tworzyły się okręgi, które później zrzeszyły się w Krajowy Związek zarejestrowany w Warszawie 10.04.1992 roku.

„Zgodnie z ustawą z 2 września 1994 roku Sejm RP uznał, że przymusowe zatrudnianie żołnierzy zastępczej służby wojskowej w kopalniach węgla kamiennego, rud uranu i kamieniołomach stanowiło szczególny rodzaj represji politycznej i przyznał żołnierzom-górnikom dodatek do emerytury w wysokości dodatku kombatanckiego oraz ryczałt energetyczny, a wdowom po żołnierzach-górnikach ryczałt energetyczny.”

Żołnierzom-górnikom, na terenie byłego woj. Śląskiego, poświęcone są tablice pamiątkowe umieszczone na budynku dyrekcji KWK „Wujek” i budynku Muzeum Górniczego w Zabrzu. W Kopalni Zabytkowej „Guido” na poziomie 170 m, w dawnej stajni jest żołnierska Izba Pamięci, a w Zabrzu, jedno z ważniejszych rond, nosi nazwę „Żołnierzy-Górników”, a Związek Represjonowanych Politycznie Żołnierzy-Górników ma swoje święto, które obchodzi w dniu 5 września.

(map)