Niechętnie noszone przez uczniów, a dokładnie sprawdzane. Kiedyś w szkołach obowiązywały tarcze

Pamiętacie tarcze szkolne i emocje związane z przymusem ich noszenia? Przypomnijmy, że była to mała plakietka wykonana z sukna lub filcu najczęściej w kształcie tarczy herbowej, wywodzącej się od tarczy obronnej i stąd pochodziła jej nazwa. Na niej wprasowany był nadruk z tworzywa z nazwą szkoły. Całość posiadała zwykle białe obramowanie z wąskiego, zewnętrznego i szerszego, wewnętrznego białego paska. Przeznaczona była do noszenia na ubraniu w celu identyfikacji szkoły, do której uczęszczał noszący ją uczeń.

Tarcze szkolne ze Świętochłowic

Tarcze wprowadzono wraz z tzw. jędrzejewiczowską reformą systemu szkolnego (wdrożoną w roku szkolnym 1932/1933) i były obowiązkowym elementem stroju uczniowskiego w Polsce. Przez pewien okres wymagano również noszenia tarcz poza szkołą. Na przełomie lat 80. i 90. XX wieku zaprzestano egzekwowania noszenia tarcz w szkole, po czym szybko wyszły one z użycia. W 2007 roku tarcza powróciła do niektórych szkół wraz z mundurkami szkolnymi.

Jako obowiązkowy i kłopotliwy element stroju uczniowskiego tarcza była niechętnie noszona przez młodzież szkolną. Natomiast nauczyciele rygorystycznie podchodzili do egzekwowania obowiązku noszenia tarczy, sprawdzali, czy uczniowie mają je przyszyte zarówno do mundurka szkolnego, jak i ubrania wierzchniego. Notoryczny brak tarczy mógł wpływać na obniżenie oceny ze sprawowania.

Szkolne tarcze miały różne kształty

Wspomnijmy jeszcze, że bywały inne kształty tarcz szkolnych np. okrągłe. Najbardziej rozpowszechniona była forma tarczy szwajcarskiej, wpisanej w trójkąt z ostrymi rogami. Były również tarcze typu francuskiego (charakteryzujące się wpisaniem w prostokąt i równą górną krawędzią). Tarcze miały niebieskie, czerwone lub zielone tło (w PRL szkoły zawodowe miały tarcze koloru zielonego). Posiadały biały haft bądź gumowe tłoczenia z nazwą miasta i numerem szkoły.

Przed II wojną światową niebieskie tarcze nosili uczniowie uczęszczający od pierwszej do szóstej klasy. Czerwone tarcze otrzymywali starsi. Zwyczaj ten pojawił się także w latach PRL, gdyż uczniowie szkół podstawowych mieli tarcze z niebieskim tłem, a czerwony kolor przysługiwał uczniom szkół średnich. Wraz z rozwojem technologii wykonywania tych plakietek ich wygląd zróżnicował się (pojawił się np. komputerowy haft).

Tarcza najczęściej wykonana była z dwóch warstw: awersu z czerwonej (niebieskiej) ceraty z białym, wypukłym ornamentowym tłoczeniem z gumy syntetycznej oraz rewersu z tkaniny. W polu na awersie znajdował się biały napis z nazwą miejscowości oraz szkoły (np. Liceum Ogólnokształcące). Każda uczennica i każdy uczeń miał obowiązek nosić tarczę przyszytą do ubrania na lewym rękawie, wysoko, na ramieniu. Wraz z obowiązkiem noszenia tarczy ucznia obowiązywał oczywiście odpowiedni, szkolny strój.

Tarcza szkolna ZSZ Zgoda w Świętochłowicach
Tarcza szkolna ZSZ Zgoda w Świętochłowicach

Tarcze sprawdzała szkolna woźna

Tarcze te obowiązkowo musiały być przyszyte do mundurków (chałatów, fartuszków), a także do odzieży wierzchniej w chłodniejszych porach roku. Stąd też, wśród młodych ludzi, którzy nie chcieli być identyfikowani jako uczniowie funkcjonowały różne sposoby aby po wyjściu ze szkoły w szybki sposób pozbyć się tarczy z kurtki czy płaszcza. Przypinano je więc na szpilce, na agrafce, czy przyszywano zatrzaski do odpinania. „W szkołach o większym rygorze nauczyciele sprawdzali sposób zamocowania tarczy do odzieży i niejednokrotnie niedopuszczalne było nawet przyszycie jej tylko punktowo – na czerech rogach. Tarcza musiała być przyszyta dokładnie, wzdłuż całej krawędzi, o czym świadczą drobne otworki po igle dookoła całej tarczy”.

Uczeń, który nie miał tarczy na rękawie mundurka był odsyłany z powrotem do domu po tarczę. Przy wejściu do szkoły obowiązek ten egzekwowała np. woźna lub dyżurujący nauczyciel albo nawet uczniowie (ci mieli na gumce przytwierdzone zwykle owalne tarcze z napisem „Dyżurny”). Można powiedzieć, że tarcza była jakby przepustką upoważniającą do wejścia na teren szkoły. Zdarzało się też, że w czasie lekcji do sali wchodziła „kontrola”, czyli dyżurni uczniowie z starszych klas, odpowiedni nauczyciel lub dyrektor i sprawdzali, czy każdy uczeń ma odpowiedni strój szkolny z tarczą przyszytą a nie przypiętą.

Jeśli tarcza była przypięta to bywały przypadki, iż uczeń był zmuszony do jej przyszycia w szkole. Jeśli nie, musiał wracać do domu, a jak nie zdążył to miał nieusprawiedliwioną pierwszą godzinę lub spóźnienie.W chłodniejszej porze roku uczniowie szkół średnich musieli nosić aksamitne granatowe czapki z daszkiem, nad którym przypięta była czerwona (w liceum) mała tarcza, o tym samym kształcie co na rękawie, a na głowach dziewczyn były granatowe bereciki z okrągłą tarczą.

Tarcza szkolna ZSZ Zgoda w Świętochłowicach
Tarcza szkolna ZSZ Zgoda w Świętochłowicach

Szkolna tarcza była obowiązkowa do 1989 r.

W zasadzie tarcza była obowiązkowym elementem stroju uczniowskiego do 1989 roku. Przez pewien czas utrzymywały się jeszcze w szkołach „pokłosia” tej tarczomanii w postaci np. tarcz z napisem „Wzorowy uczeń”, czy „Najlepszy czytelnik”. Twierdzi się, że każdy człowiek przechodził w młodości czas, gdy miał „kiełbie we łbie” i imały się go dziwne pomysły. Dotyczy to również noszenia mundurków i tarcz. To zaś wywołuje wesołe wspomnienia, które jednak w czasach szkolnych do takich nie należały.

Sięgając do moich lat licealnych muszę przypomnieć dyrektora Stanisława Grosmana, który osobiście sprawdzał czy tarcze są przyszyte. Pamiętam, iż miałem tarczę w kieszeni, a na widok wchodzącego do klasy dyrektora oparłem ją na fałdzie marynarki. Siedziałem nieruchomo i słuchałem, jak dyrektor gani niektórych za złe przyszycie tarczy. W pewnej chwili podszedł do mnie mówiąc, że tarcza powinna być przyszyta tak, jak ta moja – bez widocznych szwów. Mówiąc do dotknął tarczy, a ta spadła na podłogę. Klasa parsknęła śmiechem, ja zbladłem, zaś dyrektor - zwany z uwagi na karnację Bladym – poczerwieniał. O karze już nie wspomnę…

Innym razem Blady na korytarzu zatrzymał ucznia, który z nazwy Licem wydrapał literki i pozostawił tylko Lem. Chłopak był synem jednej z nauczycielek, więc dyrektor przyjął wyjaśnienie, że jest on entuzjastą twórczości Stanisława Lema, ale kazał mu kupić nową tarczę. Chytrość polegała na tym, że napis nie oznaczał nazwiska twórcy z dziedziny literatury fantastyczno naukowej, lecz przynależność do nieformalnej grupy zwanej „Ligą entuzjastów miłości”. Ot i wspomniane „kiełbie we łbie”…

(map)

Na zdjęciach tarcze szkolne ze zbiorów Mariana Piegzy.

Historyczny mural w Świętochłowicach

Może Cię zainteresować:

Historyczny mural w Świętochłowicach. Na nim powstaniec śląski i kawaler odderu Virtuti Militari

Autor: Redakcja NGS24

13/10/2022

Lipiny kościół św Augustyna

Może Cię zainteresować:

150 lat św. Augustyna w Lipinach

Autor: Redakcja NGS24

11/10/2022