Sklepy kolonialne w Świętochłowicach

Dzisiaj wystarczy wejść niemal do każdego sklepu, o markecie nie wspomnimy, by zaopatrzyć się w towary, które przed stu laty należały do rarytasów, zaliczały się do spożywczych rzadkości, lecz były dostępne. Takim miejscem były sklepy kolonialne. Były one zaopatrzone w towary spożywcze, dzisiaj powszechnego użytku i dostępu, jak kawa, herbata, ryż, przyprawy, a niegdyś sprowadzane z zamorskich krajów, głównie z kolonii. Trudno nam zrozumieć, że nieledwie przed ponad stu laty do towarów kolonialnych zaliczany był także cukier.

Sklep kolonialny 1

Sklep kolonialny z założenia zaopatrywał w artykuły egzotyczne dla polskiego, czy śląskiego rynku. Zatem była to rzecz jasna kawa, herbata, przyprawy zwane artykułami korzennymi, ale także trunki z dalekich krajów i kandyzowane owoce, jak i różne zioła używane przez gospodynie w kuchni oraz słodycze, ale też tabaka.

W sklepach kolonialnych można było kupić m.in. Kopalnioki

To tu można było kupić np. znane po dziś Kopalnioki o smaku miętowo-anyżowym. Dodajmy, że cukierki te zawierające m.in. cukier, syrop glukozowy, składniki ziołowe, jak olejek anyżowy, ekstrakty z dziurawca i melisy, mentol – mają obecnie niemal identyczną recepturę. Później były tu również cukierki Malto o smaku ziołowo-miodowym pakowane w papierki, ale też sprzedawane na wagę. Było kakao i różne czekolady, Maggi oraz prawdziwa czarna herbata tzw. rosyjska, na Śląsku nazywaną „ruskim tejem”. W okresie zimowym kusiły zawieszone na hakach upolowane zające, kuropatwy – te atrakcje były jednak na znacznie zamożniejszą kieszeń. Sklepy kolonialne wyróżniały się jeszcze czymś – zapachem.

„Księga Adresowa Polski (wraz z W. M. Gdańskiem) dla handlu, przemysłu, rzemiosł i rolnictwa” na rok 1930 wymienia takie sklepy. Dowiadujemy się, że w Chropaczowie prowadzili je: Bula, K. Donnerstag, Dubiol, M. Folis, J. Froncik, P. Gargul, F. Kinzer, A. Lewandowska, M. Lwowska, P. Piechulek, E. Rymiarz, B. Sidelko. Natomiast w Lipinach właścicielami byli: Brinsa, G. Czech, E. Dąbrowska, M. Dietz, E. Grzesik, A. Hupert, F. Jokiel, Kwiker, A. Nowak, H. Ranbaum, N. Rulik, i. Skiba, A. Sznajder, J. Szuster, A. Tomanek, P. Trenczok, O. Wawrzyczek, A. Wurzel, S. Zamysłowski. Wykaz właścicieli ze Świętochłowic podaje też zazwyczaj adresy sklepów kolonialnych, które prowadzili: H. Bonk (Wolności 5), F. Chrobok (Czarnoleśnia 27), J. Daniel, H. Friedenberg (Długa), E. Frisztatzki (Piaskowa 13), S. I. Gajda (Kolejowa 22), Gąsiorek (Wolności 16), F. Giza (Kolonia Hugona 11), M. Gołąbek (Długa), Gościniak (Piaskowa 1), R. Janica (Bytomska 13), M. Kosz (Czarnoleśna 30), J. Kulawik (Długa 6), J. Kobyłka (Wolności), J. Koźmicki (Cmentarna 1), W. Kubica (Bytomska 6), P. Latka (Wolności 18), Lubliński (Wolności 1), M. Mrozek (Długa 15), J. Perlik (Barbary 6), Piechniczek (Wolności 38), A. Stelmach (Kolonia Hugona 9), Szuba (Bytomska 17), St. Szymczak (Długa), B. Tomaszewski (Długa 44).

Dodajmy tu, że Lubliński (nazwa sklepu funkcjonuje po dzień dzisiejszy) miał na szyldzie dopisek Kolonialwaren, Delikatessen. Wynika z tego, że handlowcy w miarę możliwości rozszerzali oferowany asortyment, by klient mógł się zaopatrzyć w jednym miejscu w możliwie wszystkie poszukiwane artykuły spożywcze. Widać zatem, że punkty te działały również jako sklepy z artykułami mieszanymi.

Za ladą stał zazwyczaj właściciel sklepu

Za ladą zazwyczaj stał właściciel sklepu kolonialnego lub ktoś z jego rodziny, lecz większe sklepu zatrudniały także sprzedawców. Ilu ich było? Trudno powiedzieć. Monografia powiatu świętochłowickiego podaje, że w roku 1929 w Chropaczowie zatrudnionych było w handlu 117 osób (na 94 tzw. składy handlowe), w Lipinach 199 osób (122 sklepy), a w Świętochłowicach 438 osób (163 sklepy), a w całym powiecie było zatrudnionych 2386 pracowników, w 1265 sklepach. Niemal pewne jest, że w każdej gminie powiatu były też sklepy kolonialne.

Konkurencja dla sklepów kolonialnych była w danej miejscowości duża. Przeglądając Księgę Adresową zauważymy, że już wzdłuż jednej ulicy było ich czasami kilka, były także w niedalekiej okolicy. Prócz tego w pobliżu były (ponownie według Księgi Adresowej) palarnie kawy i sklepy tytoniowe, punkty oferujące słodycze, mocniejsze trunki (w tym nawet „kolonialny” rum).

„Skład towarów kolonialnych”

Sklepy kolonialne w większych pomieszczeniach chętnie używały nazwy „Skład towarów kolonialnych”. Tam można było nabyć „szwarc, mydło i powidło”, a w późniejszym czasie zgodnie z tym powiedzonkiem „oraz śledzie i inne delikatesy”. Sklep taki zaopatrywał mieszkańców we wszystkie możliwe produkty od zapałek po naftę oraz artykuły spożywcze. Nie mogło w nim również zabraknąć wyrobów firmy Erdal, czyli pasty do zębów, butów, pasty do podłóg czy mydełek.

Po drugiej wojnie światowej sklepy kolonialne szybko zamykano lub handlowano w nich czym popadnie, co było naturalne przy powszechnych brakach w zaopatrzeniu. Ludzie jednak potrzebowali także bardziej wyszukanych artykułów spożywczych. Powstawały więc Delikatesy, które oferowały produkty spożywcze, także zagraniczne, niedostępne w innych sklepach. Towary były tam wykwintne. W Świętochłowicach najbardziej znane były Delikatesy przy ulicy Bytomskiej (były w miejscu, gdzie obecnie jest pusty plac, który wykorzystywany jest jako parking, na który zachowały się jeszcze dawne płytki podłogowe), a w okresie przedwojennym był w tym miejscu Dom Mody Bartona.

Delikatesy nie były jednak w żadnym razie sklepem kolonialnym. Za to do tego miana mógł pretendować (asortymentem i… zapachem) niewielki sklep usytuowany w Katowicach przy końcu ówczesnej ulicy 27 stycznia. Swoją renomę zawdzięczał temu, że przez lata w PRL-u jego oferta była unikatowa.

„To tutaj kierowało się swe kroki, jeśli chciało się kupić oryginalne żelki z Niemiec czy waniliową colę, których próżno było szukać na półkach innych sklepów. A jeśli komuś zachciało się truskawek w środku zimy, to też szedł do sklepu kolonialnego” – wspominał internauta.

To w tym sklepie kupowało się m.in. produkty sprowadzanie ze wschodnich i zachodnich Niemiec, jak np. Maizenę, czyli skrobię kukurydzianą, Mondamin, przeróżne czekolady, a w okresie Bożego Narodzenia kalendarze adwentowe.

Wnętrza przedwojennych sklepów kolonialnych były z reguły niewielkie. Z wyposażenia dominowała w nich lada sklepowa, a z przekazów ustnych wiemy, że była zwykle jakaś szafa i regały sklepowe. Na ladzie była waga do odmierzania ilości sprzedawanego towaru. Dla towarów „na wagę” przeznaczone były przeróżne torebki (czasami z nazwą sklepu). Na półkach były poustawiane szklane słoiki oraz puszki, w których przechowywano produkty spożywcze, takie jak różne przyprawy, kakao, kawę ziarnistą, herbatę. Często był też młynek do zmielenia kawy.

Nieliczne sklepy miały drewnianą lodówkę (niewielka szafka) z pojemnikiem na lód. Po bokach stały worki, skrzynie. Tylko większe składy miały kasę. Taki niewielki sklep mieścił się np. w Königshütte (Królewskiej Hucie) przy ulicy Kaiserstraße (dzisiaj Wolności 26) w wieku XIX, a prowadził go Żyd Juliusz Stern. Będąc w Chorzowie warto sobie zerknąć na to miejsce.

Na zakupy „do afy”

Z przekazów rodzinnych wiem, że były również sklepy kolonialne w Świętochłowicach, które starały się przyciągnąć klienta nie tylko asortymentem, cenami, ale też nietypowym szyldem, a nawet oryginalnym wnętrzem. W jednym ze sklepów przy ulicy Długiej właściciel miał niewielką małpkę. Była atrakcją, nie tylko dla dzieci, a mówiło się, że idzie się na zakupy „do afy” (z niemieckiego), czyli do małpy. Nie wiem, co by na to powiedział współczesny sanepid, ale popularność robiła swoje. Małpka jednak zniknęła, a właściciel twierdził, że oddał ją do ogrodu zoologicznego do Bytomia. Czy tak było? Nie wiemy. Wiemy za to, że stosunkowo szybko jej miejsce w sklepie zajęła kolorowa papuga.

Współcześnie, z racji przeróżnej sieci marketów, sklepy kolonialne nie mają racji bytu. Jest jednak taki sklep Kolonialny w Pelplinie, przy ulicy Strzelniczej 4, a jego właścicielem jest bardzo oryginalna postać Wojciecha Cejrowskiego. Otrzymać tam można towary dawniej zwane kolonialnymi oraz związane z postacią tego podróżnika.

(map)

Swietochlowice sala sesyjna

Może Cię zainteresować:

Dawni radni Świętochłowic. Przedwyborcze przypomnienie

Autor: Redakcja NGS24

29/03/2024

Zbudowany dla urzędników a przypomina magnacką rezydencja Historia zameczku w Piaśnikach

Może Cię zainteresować:

Zbudowany dla urzędników, a przypomina magnacką rezydencję. Historia zameczku w Piaśnikach

Autor: Redakcja NGS24

26/05/2023

Świętochłowice Orkiestra Floriana

Może Cię zainteresować:

W Hucie Florian grali. Historia zakładowej orkiestry

Autor: Redakcja NGS24

13/02/2023